niedziela, 5 maja 2013

Od Angeli i Ciastka

Spacerowałam sobie spokojnie po łące. Wiatr przyjemnie dmuchał roznosząc cudowny zapach trawy. Wśród szumu drzew słychać było radosne świergotanie ptaków. Słońce delikatnie zaglądało swoimi promykami w korony drzew dając cudowny widok. Oprócz mnie na łące nie było nikogo. Tak dziwnie... pusto. Jednak zauważyłam jakiegoś karego ogiera spokojnie pasącego się pod wielkim, rozłożystym drzewem.
***
"Hymmm....Nie znam jej"- pomyślałem- "Może się zapoznać?"
Było cicho, spokojnie i nagle...
-AŁ!!! -jabłko z drzewa spadło mi prosto na głowę
"W co się wpakowałeś Ciastek, w co się wpakowałeś !?"- myślałem nie mogąc się uztabilizować na własnych nogach. Oparłem się o drzewo.
***
Zauważyłam, że owy koń zaczął tracić równowagę. Pokłusowałam do niego i po chwili znajdowałam się obok.
- Coś się stało?- zapytałam.
- Nie, nic się nie stało. My się chyba nie znamy...
- A no tak. Jestem Angelia, a ty?
***
Bardzo się zdziwiłem, że ktoś chcę się ze mną zapoznać.
-Ja ? -rozejżałem się wokół siebie rozkajażony- Jestem Ciastek
Zaśmiała się.
-Tak wiem...Dziwnę imię -zaśmiałem się razem z nią
***
- Nie... czemu. Bardzo ładne... chociaż oryginalne- uśmiechnęłam się.
Nastała cisza... w końcu przerwałam ją mówiąc:
- Jesteś tu nowy? Jeszcze cię nie widziałam. Może to dlatego, że ja też jestem nowa...
***
-Taak... Alfy znalazły mnie w lesie i uratowały mi życie...- westchnołem
I znów cisza...
-A ty jak tu dotarłaś?- zapytałem w końcu
***
- Hah... Długa historia. Ale w skrócie mówiąc to po moim samotnym błąkaniu po tym wielkim świecie zobaczyłam wielkie stado koni. Po długim namyśle, gdy postawiłam kopyto w pobliżu koni przygalopował jak strzała Martel. Gdy przekonał się, że nie jestem szpiegiem z innego stada jak uważał, powiadomił Rose, a ona ku mojemu zdziwieniu pozwoliła, abym tu dołączyła. Nawet nie wiesz jak się ucieszyłam.
***
-To, fajnie- powiedziałem nie wiedząc o co mam dalej pytać lub jak rozkręcić rozmowę
"Fajnie, Ciastek"- pomyślałem- "Tak zdobywasz nowe znajomości?"
Postanowiłem palnąc byle co:
-Ładna dziś pogoda? -wyjąkałem- Co nie?
***
- Racja... słońce, ani jednej chmurki- powiedziałam nieco rozbawiona tym pytaniem, chociaż wcale się nie dziwiłam Ciastkowi. Też nie miałam pomysłów na rozmowę.
- A może chcesz się gdzieś przejść?- zapytał.
- A wiesz... chętnie- uśmiechnęłam się.
Byłam mu wdzięczna, że to on zagadał, bo z pewnością ja bym zadała jeszcze głupsze pytanie.
- A gdzie idziemy?- zapytałam.
***
-Może....Do Pewnego Lasu ?- powiedziałem- To magiczne miejsce...Troszkę dziwne, ale fajne.... Idziemy !?
Zatryskałem energią.
***
- Jasne- ucieszyłam się.
Pokłusowaliśmy w kierunku lasu. Albo raczej ja za Ciastkiem, bo nie miałam zielonego pojęcia, w którą to stronę.
Na miejscu Ciastek zapytał:
- Byłaś tu już kiedyś?
- Jeszcze nie... a ty?
***
-Tak. Przychodzę tu czasem by pomyśleć- odpowiedziałem- Albo gdy jestem smutny...
Weszliśmy do lasu.
-Nie boisz się? -zapytałem- Ten las czasem jest straszny...
***
- Naprawdę? Ja tu nie widzę nic strasznego... chyba, ze mam się dopiero o tym przekonać.
Ogier uśmiechnął się tajemniczo.
- Ładnie tu- powiedziałam.
- Co nie? Mi też tu się bardzo podoba.
- Heh... trudno się dziwić. O! zobacz!
Wskazałam łbem na śneiżnobiałego zająca, który właśnie przed nami przekicał.
***
-Zajączek!- zachwyciła się
Cisza, cisza i...
-Co to !?- przeraziła się
-To niedźwiedź! -krzyknołem- uciekajmy
Faktycznie był przed nami wściekły niedźwiedź, naszczęście udało nam się uciec. W głąb lasu. Chyba się zgubiliśmy.
***
-I co teraz?- zapytałam.
- Chyba się zgubiliśmy...
- No pięknie. No to... co robimy?- powtórzyłam.
- No cóż... jakieś pomysły?
- Niestety nie

4 komentarze: