Chodziłam. Tyle można powiedzieć. Chodziłam i się nudziłam. Dobra koniec
tej nudy. Przecież można znaleźć sobie tyle zajęć. Jak…(pauza, pauza,
pauza XD)… no dobra nie mam zajęcia, ale wiedziałam kto ma zawsze
zajęcie… Ardan. Ten natrętek. Tak, jest upierdliwy, ale umie pogadać.
Więc poszłam do niego. Stał na granicach. Znużona i znudzona p[odeszłam.
Nie zdążyłam wypowiedzieć słowa, a on już zaczął gadać:
-Hej Sombra. Widzę że jesteś znuuuuuudzona- powiedział
-Chyba widać- powiedziałam oschle
-Ej. Przecież ty masz zawsze taki dobry humorek- powiedział z ironią
-Hahaha… bardzo śmieszne… innego zajęcia nie masz- odpowiedziałam
-No tak właściwie to… nie- odpowiedział
-Aha. Fajnie. Czyli jestem na ciebie skazana. Tak?
-No tak- powiedział uśmiechając się.- Chodź.
-Dokąd niby?
-Tajemnica
-Nie lubię tajemnic
-A ja bardzo… w szczególności gdy ja o niej wiem.
-A ja nie. Masz coś do tego?
-Ja? Nie. Ale chodź. I tak jesteś już na mnie skazana.
-No dobra. W sumie… racja. No to chodź
Poszliśmy nad Jezioro Mgły. Było cicho i przyjemnie. Lubiłam takie
miejsca. Co nie wątpi w to nikt. Dziś padało, padało i nie mogło się
wypadać. Kropelki deszczu zlatywały leciutko po moim karku i głowie.
Moje nogi były też zmoczone przez kałuże w które wchodziłam. Ardan szedł
przede mną, a ja za nim. Lekko i czysto nie zważając na ulewny deszcz.
Rozglądałam się dookoła, wpatrując się w mgłę i próbując zobaczyć chodź
najmniejszy skrawek drugiego brzegu, lecz dzisiaj jezioro było
nadzwyczajnie mgliste. Biało-szare odcienie migotały przed oczyma. Moje
zamyślenie przerwał Ardan:
-Ładnie tu- powiedział- Zawsze przychodzę tu gdy jest mi samotno lub nad czymś się bardzo martwię.
-Tak, bardzo-odpowiedziałam
-Przychodzę tu czasem z moim przyjacielem.
-Yyy… Martel?
-Tak. Towarzyszył mi od samego początku- odpowiedział wpatrując się w mgłę
-Hm… to masz szczęście. Ja byłam sama, całkiem sama od początku. Matka
zauważyła mnie dopiero gdy wiedziała że i tak zginie. Zresztą nie trzeba
było mną gardzić. Byłam dobrym, słodkim konikiem, który cieszył się
życiem, lecz… zresztą nie będę opowiadać ci mojej historii
-Nie, spoko. Jak chcesz to możesz mi opowiedzieć
-No to dobra. Jak tam sobie chcesz. No więc który się cieszył życiem i
biegał szczęśliwy po polanach. Nie znał przykrości i zła oprócz… oprócz
swojej matki. Ojciec był opiekuńczym tatą a moi dwaj bracia…
najlepszymi kolegami, lecz to się zmieniło przez tą głupią wojnę. Tata
zginął razem z bratem, a ja czekałam tak długo na ich powrót. W końcu
matka mnie wygnała. Stałam się agresywna i jak to niektórzy mówią- już
nigdy się nie uśmiechałam. Oszczędziłam tylko brata, który pewnie jest
już dorosły i założył własne stado. Matka pewnie została zabita przez
wygłodniałe wilki- opowiadałam, a gdy już skończyłam popatrzyłam na
ogiera i spytałam się go:
-I co? Nie jestem okrutna, zła, bezwzględna? Każdy koń którego spotykam
patrzy się na mnie jak na jakąś inną inaczej- patrzyłam na ogiera który
jako pierwszy koń spojrzał się na mnie jak na normalną.- Oprócz ciebie i
Rudego nikt nie zamienił ze mną słowa. Jako jedyni jesteście….
-Jesteśmy…?
-Jesteście… jesteście moimi najlepszymi kolegami którzy mnie w sumie rozumieją.
-A więc jednak jest tam w środku wrażliwość-powiedział do mnie Ardan
Spojrzałam na ogiera. WOW. O dziwo nie odpowiedziałam ironicznie. Nic nie odpowiedziałam
-Dziękuyję… ja… ja już muszę iść na tereny- powiedziałam do ogiera i
pokłusowałam na tereny. Nie mogłam spać. Przypomniałam sobie tatę, braci
i matkę. Tą… tą… okrutną klacz, która dopiero w obliczu śmierci
zauważyła swoje dziecko. Przekręcałam się z boku na bok aż wreszcie
zobaczyłam jakiś cień. To nie był cieć konia. Na pewno. To był cień…
(Ardan? Dokończysz?)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz