Dowiedziałem się, że ludzie gdzieś blisko stada mieszkają. Ciekawość mnie pożerała, aby zobaczyć co tam się dzieje. Nie wytrzymałem. Poszedłem w tamtą stronę. Podróż był dość trudna, ponieważ musiałem przejść koło rzeki duchów, a po ostatnich wspomnieniach to jeszcze bardziej się bałem. Gdy dotarłem na miejsce schowałem się za krzakami. Czułem obecność znanej mi osoby- Faith. Podejrzewałem, że tez tam jest. Poczułem jej piękny zapach.
- Faith!- szepnąłem.- Czy ty tu jesteś? Jak tak to wyjdź do mnie proszę.
Nagle przede mną pojawiła się klacz.
- Max!- krzyknęła.- Co ty tu robisz?! Nie można tu chodzić samemu bez mocy niewidzialności.
- No ... ale ... ja musiałem zobaczyć ludzi w naturalnym środowisku. A ty co tu niby robisz?
- Moja sprawa. Skąd wiedziałeś, że tu jestem.
Zobaczyłem nadchodzącego człowieka. Wszedłem w sam środek krzaków. Mężczyzna zobaczył Faith. Zarzucił lasso i złapał ją. Nie wiedziałem co robić. Nie mogłem pobiec po pomoc, bo było za daleko. Od samego początku czuję coś do niej. Nie mogę jej tego powiedzieć, ale ratować ukochaną muszę! Wyszedłem zza krzaków i pobiegłem za klaczą.
<Faith?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz