Stałem sobie w boksie jak co dzień. Moja pani przyszła mnie wyczyścić. Jednak jej mama zawołała ją na śniedanie. Moja pani wyszła zostawiając przez nieuwagę otwarte drzwi boksu. Bez zastanowienia wybiegłem ze stajni. Galopowałm parzez jakieś 200 metrów. Dłużej nie mogłem, bo się zmęczyłem. Podkłusowałem jeszcze jakieś 200 metrów i zatrzymałem się na wypas. Po godzinie usłyszałem wołanie. To była moja pani. Ostatkami sił zerwałem się do galopu. Przegslopowałem kolejne 500 metrów. Stwierdziłem, że będę cały czas iść stępem. W końcu doszłem do jakiejD
ś dziwnej jaskini, z której powiewało grozą. Wszedłem tam. W środku stała piękna klacz. Zaczeła mi grozić, że jak nie wyjdę to mnie zje. Wydało mi się to trochę dziwne. Jak koń może zjeść konia? Jednak nie zeażałem na to. Byłem zakochany. Klacz miała rozścieczoną minę, więc się ewkułowałem. Szłem dalej. Po około 15 minutach zauważyłem stado koni. Spytałem się czy mogę dołączyć jakiejś siwej klaczy. Zgodziła się. Tak się tu znalazłem.
Trochę spontaniczne, ale ok
OdpowiedzUsuńMoże i spontanicznie, ale zawsze coś, są tacy, którzy nawet pierwszego nie piszą ;-;
OdpowiedzUsuńOk już mi fazy minęły xD
OdpowiedzUsuńWolficzek
To dobrze :* <3
UsuńOdezwał się konik dla żartów :'D
UsuńJAK TU SIĘ ZNALAZŁAM ? ;-;
OdpowiedzUsuń~Toperz13
Kliknęłaś opublikuj -.-
UsuńWD
Ja ? xd :'D
OdpowiedzUsuńNom :'D
OdpowiedzUsuń