Po jakimś czasie wróciliśmy w to miejsce. Delicate spojrzała na rośliny. Widziałem, że to dla niej tortura.
-Choć- powiedziałem
Spacerkiem dotarliśmy do ogrodu miłosnego. Miłe miejsce. Rośnie tam wiele roślin, więc miła odmiana. Widziałem, że klacz była szczęśliwa. Właśnie miałem o coś zapytać, kiedy nagle usłyszałem za sobą kroki. Gdy odwróciłem łeb nikogo nie było.
-Słyszałaś?- spytałem nie odwracając łba
-Aaa!- krzyknęła klacz
Obróciłem łeb. To ten koń! Kopnąłem go w łeb. Na tyle mocno że stracił przytomność.
-Wszystko dobrze?- zapytałem troskliwie
-Tak...chyba tak- kaszlnęła
-No to mamy dowody
Spojrzeliśmy w niebo
<Delicate (sorry że tak długo nie odpisywałem brak czasu)>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz