środa, 29 maja 2013

Od Faith i Delicate

Leżałam w cieniu drzew o niebotycznej wysokości. Otaczająca mnie melancholia sprawiała, że oczy same mi się zamykały.
Było niesamowicie upalnie. Dodatkowo, tego dnia znów zapowiadało się na burzę.
Szczerze mówiąc przydałby się deszcz, by zapobiec nieubłaganie nadchodzącej suszy.

Kiedy zaczęłam zasypiać, usłyszałam znajomy z dzieciństwa dźwięk. Był to warkot silnika. Nigdy nie wróżył on nic dobrego, zwykle przyjeżdżali ludzie i zakłócali porządek w lesie. Co prawda, czasem byli przydatni, z roztargnienia zostawiali różne rzeczy, między innymi bandaże niezbędne do opatrzenia ran. Jednak była to rzadkość, częściej zostawiali tylko śmieci.

Zaczęłam się rozglądać. W końcu w oddali spostrzegłam niewyraźne sylwetki ludzi i przedziwnych maszyn.
***
Siedziałam ospale przy moim ulubionym drzewie. Już miałam zasnąć kiedy usłyszałam głośny trzask.
Moje oczy szybko się otworzyły.
- Co to było? - spytał Rafaello który wyszedł właśnie ze swojej jaskini.
- Nie wiem, idę to sprawdzić - odpowiedziałam
- Okey, a ja idę spać...do jutra - ogier ziewnął i poszedł znów do swojej jaskini.
***
Wielki hałas. Jedno z drzew zostało ścięte.
Urywki rozmowy były niepokojące.
- Patrz na plan, to tu..
- No przecież widzę, trzeba ściąć te drzewa.
- Gdzie jest piła mechaniczna?!
- Sprawdź w furgonetce, tam jest cały sprzęt.
- Szefie, mamy tu mały problem..
- Jaki znowu problem? Mówiłem, wyciąć te drzewa! Smith, nie gadać, pracować!
***
Zobaczyłam ciężarówkę i kilka ściętych drzew.
- Nie, nie, nie...To nie możliwe! - z moich oczów wyleciała jedna łza.
Ludzie wycieli te najmilsze drzewa! Słyszę jak mnie wołają..Inne drzewa też.
- To wycinamy teraz te! - krzyknął jeden gruby pan.
Ludzie zaczęli wycinać 5 drzewo.
Czułam cierpienie tego drzewa, czuje też ból tego drzewa...Był bardzo wielki! W końcu upadłam z bólu.
***
Kolejny huk, tym razem dochodził skądś indziej. Otrząsnęłam się i zaczęłam szukać jego źródła. Parę metrów obok mnie leżała Delicate. Nagłe odgłos piły ucichł. Znów słuchać było rozmowę.
- Koń? Ale jak to?
- Zapewniano nas, że tu nie ma zwierząt.
- Szefie, co my mamy zrobić?
Nieco otyły biznesmen spojrzał na Smith'a z irytacją.
- Złapcie go! Można go sprzedać, zarobimy trochę..
***
Widziałam tylko białe światło. Słyszałam odgłos ciężarówki, odgłos ludzi i jakiegoś konia.
***
Martel stał na środku placu i czekał na reakcję ludzi.

Przypomniałam sobie o Delicate.
Próbowałam ją ocucić, co w leśnych warunkach było na prawdę trudne.
***
Poczułam mocne ukucie. Otworzyłam oczy. W nodze miałam jakąś strzałkę.
- Faith, uciekaj! - krzyknęłam gdy zobaczyłam że w nią też kierują strzałki.
***
Nie był to dla mnie problem. Stałam się niewidzialna i przesunęłam Delicate za wielki kamień. Obserwowałam dalszy przebieg wydarzeń.
***
Obudziłam się. Obok mnie stała Faith.
- O, już się obudziłaś - uśmiechnęła się
- Nom...-rozejrzałam się i wstałam
- Ludzie nas zaatakowali. - powiedziała - pamiętasz
- Tak, pamiętam.
I nagle usłyszeliśmy jak gruby pan coś mówi do swoich pracowników.
- Szybciej! Zanim ucieknie nam ten koń! - krzyczał
- Koń? Złapali jakiegoś! - zaczęłam biec w stronę ludzi
- Oszalałaś? Złapią cię! - Faith zatrzymała mnie
- Nie pozwolę na to by ktoś porywał mi członków!
***
- Martel jest sprytny, poradzi sobie.
- Nie wierzę ci.
Z jednej z furgonetek zgrabnie wyszła jakaś dziewczyna. Niewidzialna podeszłam bliżej.
- Tato, musisz mi to kupić!
- Masz już ich dużo.
- Jedna więcej nie zaszkodzi! Tato...

Była to nieznośna małolata o delikatnych rysach twarzy. Miała duże oczy koloru nieba, które przyćmiewała cała masa czarnego tuszu do rzęs. Jej długie, lśniące blond włosy pachniały truskawkowym szamponem. Usta pokrywała właśnie dziesiątą warstwą błyszczyka w kolorze jaskrawego różu.
***
- Ja ci zaraz dam! - zezłościłam się i zaczęłam iść
- Delicate! Poradzi sobie! - Faith znów zatrzymała
- Albo nie, ja chcę tego siwego konia! - krzyknęła dziewczyna i wskazała na mnie palcem
- Przez ciebie zobaczyli nas...- Faith odwróciła się i zaczęła iść - Uciekaj!
***
- Ale tam nie ma żadnego konia! Córeczko, masz zwidy!
- On tam był!
Udało nam się ukryć.
- Zaufaj mi - syknęłam. - wiem, co mówię. Teraz trzeba zaalarmować resztę stada. Ludzie nie mają prawa wdzierać się na nasz teren. Będziemy z nimi walczyć. Innego wyboru nie mamy.
***
- Dobrze, no to chodźmy - zaczęłam iść
- Tylko postarajmy się byś ciho, bo nas usłyszą - powiedziała i zaczęła iść za mną
- Wiem - odpowiedziałam
- Tam był koń! Jeśli nie wierzysz idź tam! - usłyszałam głos tej dziewczyny
- Dobrze - odpowiedział jej ojciec
- Idą tu! - powiedziałam do Faith
***
- Mam pomysł, biegnij za mną!

Chwilę później całe stado dowiedziało się o ataku.

Biznesmen i jego córka zdyszani zatrzymali się. Mało nie dostali zawału na widok ponad stu wściekłych koni wychodzących z jaskini, gdzie miało miejsce spotkanie w celu ustalenia taktyki.
- Córeczko.. Tatuś ma jeszcze mnóstwo pracy.. Może lepiej wróćmy?
- Tak, tato.. Pomogę ci rozplanować, gdzie będą poszczególne sklepy..
***
- Tchórze! - krzyknął jakiś ogier a ludzie uciekli
- Dorwiemy ich jeszcze - uśmiechnęłam się szyderczo - Na początku wyjdzie jeden koń. Spróbują go złapać i...
- i zza drzew wyskoczą inne konie, tak?
- Tak

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz