Kim ja tak właściwie jestem? Zwykłym koniem o niezwykłym imieniu - Nadzieja. Moja mama nazywała się Miłość. Też dziwne imię - przyznam szczerze. Nasz dobry pan lubił takie imiona - mówił że one coś przynajmniej znaczą a nie takie jak np. imię mojej siostry - Ashley - to tylko imię a nie ważna wartość. Bo miłość i nadzieja to ważne wartości.
Moim tatą był Liderè , ogier sprowadzony z Francji , dobrej krwi i szlachetnej rasy. Był wspaniałym skoczkiem , skakał tak wysoko że aż dech zapierało w piersiach ludzi obserwujących jego występy. Był cudownym koniem.
Miałam jeszcze siostrę - Ashley. Była okrutna i wredna , mało kto ją lubił. Może lubił ją tylko Mustang - jej partner. Mustang i Ashley stanowili dobraną parę. Oboje byli równie zawzięci i wredni.
Gdy moja mama zmarła a tata został sprzedany po śmierci naszego pana wszystko się rozpadło. Konie które zostały założyły stado. Ashley i Mustang wyrzucili mnie z niego. Bo byłam inna. Bo byłam...sobą.
Do dziś szukałam stada, Ale właśnie dziś , pochmurnego dnia znalazłam je. Jest to stado Białej Róży. Tu bardzo mi się podoba. Konie alfa- Rosie i Silver są bardzo mili. Ogółem jestem tym stadem zachwycona.
Skoro tu jestem czas szukać przyjaciół , co nie? Nie znoszę samotności. Dlatego gdy zauważyłam karego ogiera od razu do niego podbiegłam.
-Cześć - powiedziałam nieśmiało
-Hej - odpowiedział
-Kim jesteś? - spytał zaciekawiony
-Ja..Ja nazywam się Nadzieja... - odpowiedziałam cicho jąkając się
<Lord dokończysz?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz