Chodziłem
sobie po lasach i polanach, myśląc o innych sprawach jak znalezienie
jakiegoś schronienia. Chociaż wokół mnie biegało wiele stworzeń, nie
zwracałem na nie zbyt dużej uwagi. Wreszcie zauważyłem biały płotek. Był
niewysoki, więc z łatwością go przeskoczyłem. Już miałem iść dalej, gdy
nagle ktoś krzyknął:
-Stój! Odwróciłem się i zobaczyłem siwo dereszowatego ogiera. -Czego.-spytałem się trochę groźnie, bo byłem zmęczony całą tą wędrówką. -Tu są tereny Stada Białej Róży i nie można tu wchodzić-odpowiedział ogier -A co mnie to obchodzi. Nawet nie można pochodzić sobie spokojnie po łąkach. A zresztą kim jesteś żeby mi mówić co ja mam robić-odpowiedziałem już zeźlony. -Ja? Ha… ja jestem tu strażnikiem i dla twojej świadomości pilnuję żeby nie wszedł tu żaden nie powołany gość, np. taki jak ty-odpowiedział już trochę wkurzony strażnik. -Daj se spokój i tak nie odejdę- odpowiedziałem i poszedłem kilka kroków do przodu. Jednak nagle zatrzymałem się i obróciłem. -Martel!?-krzyknąłem zdezorientowany -Ardan!!!!-krzyknął ogier-Nie możliwe że to ty. -Jesteś…. no yyy…. wolny!!!-krzyknąłem ucieszony -Jak widzisz. Nie możliwe, myślałem że już nie żyjesz. -Ja też tak myślałem. No.. tylko że oni cię oswoili i wiesz… -Tak, wiem. -A co tak wogule tu robisz, co? -spytał się Martel. -Ja? Szukam jakiegoś schronienia. Widać że za chwile zacznie porządnie lać.-odpowiedziałem patrząc w niebo. -To może przyjdziesz schować się do mojej jaskini? -Masz jaskinie? -spytałem się przyjaciela -Jasne! Należę tu do stada. A może też byś chciał należeć? -spytał się po raz drugi. -Tak, tylko…. Nie wiem czy… no… mnie tu przyjmą..-zacząłem się jąkać -Już ja się o to postaram-odpowiedział Mart. -Dzięki –powiedziałem i poszłem za Martelem. Przy jaskini stała siwa klacz i rozmawiała z jakimś gniadym ogierem. Szłem nie pewnie za kolegą. Już chciałem się wycofać gdy Mart powiedział: (Martel, dokończysz?) |
|
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz