- Oni chcą wszystkich klaczy, jak to ogiery... Nie oddamy im ich, owszem, ale...
- Ale? - nie mógł się doczekać Daredevil
Popatrzyłem na niego.
- Oddamy im jedną!
Wystawił gały na wierzch i w ten sposób próbował mi udowodnić, że jestem wariatem.
- Zwariowałeś?!
Zaprzeczyłem głową.
- Która klacz jest u nas wojowniczką.
Zaczął jąkać:
- No... Na przykład Melodia. Melo... Ale i tak co z tego?! Nie wyślemy żadnej klaczy!
Zirytowałem się.
- Ty nadal nie wiesz o co mi chodzi!
Przewrócił oczyma.
- A więc słucham, panie... Heh, panie. Gadaj.
***
I plan został wreszcie zaakceptowany.
Przed spełnieniem go, przytuliliśmy Melodię i życzyliśmy jej szczęścia. Przed wejściem w obcy nam las (nie tą część, gdzie mieszka WD), spojrzała na ziemię, powtórzyła sobie, że da radę.
Przystąpiliśmy do akcji. Razem z Daredevilem złapaliśmy Melodię za grzywę i przyprowadziliśmy do przywódcy. Rzuciliśmy nią. W tej chwili specjalnie, żeby wyjść na słabą, udawała, że z braku siły nie potrafi się podnieść. Była tuż pod nogami przywódcy, który spojrzał na nią beznadziejnie.
- Tylko jedna?
Zastanowiłem się.
- Ale za to najlepsza. Dla ogierów zrobi wszystko. Zresztą, to może być początkowy towar.
Potaknął zainteresowany moimi słowami. Kopnął lekko Melodię, każąc jej wstać i zapytał o jej imię.
- Piękne... - powiedział z podnieceniem i diabolicznym spojrzeniem.
Próbował się do niej przytulić. Przypomniawszy sobie o planie, szeptała do niego:
- To ty jesteś tym przystojnym przywódcą? - zaczęła go okrążać. Jej nogi pracowały wolno i namiętnie. Głowę specjalnie zniżyła, patrzyła na niego kusząco. - Pójdziemy na twoje tereny, a tam powinniśmy odkryć coś nowego...
Patrzyłem na to zniesmaczony. Ten ogier naprawdę w to uwierzył!
Daredevil mruknął do niej i powiedział surowo:
- Weź tą głupią klacz! Do niczego nie jest nam potrzebna. Jest za słaba!
Rzuciwszy to, odbiegliśmy. Tak samo jak oni, z nową zdobyczą. Co teraz czeka Melodię?
***
Marsz do nowego terenu był dla niej wyjątkowo męczący. Przez ten cały czas pozostałe konie próbowały ją poderwać czy polizać. Gdy przywódca nie patrzył, ona jednak odsuwała się, z trudem nie spierając go na kwaśne jabłko.
Nagle usłyszała hałasy.
- Tu jest nasza osada, nasza łąka... - próbował zaimponować jej wielki ogier.
Podniosła głowę. Było tu wiele brzydkich koni, wszystkie płci męskiej. I przy jednym z drzew, na piaskowym terenie... Rose! Siwa klacz alfa!
Stanęła dęba i chciała do niej pobiec. Ale plan...
Wszyscy patrzyli na nią dziwnie. Przeprosiła i została zaprowadzona do miejsca, gdzie stała Rose.
- Znasz ją skarbie, prawda? - mówił duży, przybliżając swój pysk do jej pyska.
- Tak. Nędzna i wścibska alfa... Mam nadzieję, że niedługo zginie - polizała go. Zareagował na to tak, że omal nie zaciągnąła mnie do dalszej części lasu, ale powiedziała:
- A co tak naprawdę zamierzacie z nią zrobić?
Teraz zaczął zaczepiać Rose. A ona stała zdziwiona. Nie miała siły karcić jej wzrokiem, po prostu patrzyła na nią tak... z takim zawiedzeniem.
- Myślę, że jeszcze się do czegoś nada. Klacz to klacz! Wezmą ją później moi chłopcy.
Potaknęła. Po jeszcze kilku chwilach omawiania paru spraw, powiedział:
- Lubię takie klacze, jak ty. Delikatne, ale zarazem i ostre dla ogierów. Myślę, że ci się tu podoba, prawda? Raczej nie uciekniesz, piękna.W przeciwieństwie do tej nędznej szmatki, nie zostaniesz do niczego przywiązana. Będziesz spała na mojej części łąki. Przy mnie.
Z niechęcią (oczywiście, nie dała tego po sobie okazać) zgodziła się dorzucając, że będzie czekała na tą chwilę.
Została sama z alfą!
- Co ci się stało?! - krzyknęła na Melodię. - Jak śmiesz nazywać tak swoją alfę?
Uciszyła ją.
- Cicho! Wysłał mnie tu Silver i Daredevil.
Zdziwiła się.
- Czemu?
Zniżając głos, szepnęła:
- By cię uwolnić... Udaję zakochaną w przywódcy, by przy mnie osłabł. A gdy będziemy sami... Ciach! Pokonam go.
Chciała coś powiedzieć, ale zauważyła idącego przywódcę ze swoimi końmi z tyłu. Rose więc wczuła się w rolę i zawyła z bólu.
- Co się tu dzieje? - od razu przybiegł, patrząc szczególnie na nowo poznaną.
Alfa poruszyła się. Lina naprężyła się.
- Ona mnie męczy!
Zrozumiała.
Podeszła do dużego.
- Przezwała cię od beznadziejnych... Musiałam ją przecież skarcić... Jak ty... - szepnęłam mu do ucha. Słyszała zafascynowanie ogierów z tyłu. No nie, jeszcze oni zaczęli widzieć w niej to, co przywódca.
- Wyruszamy na wyprawę, szukać nieposłusznych koni i pegazów z naszego stada... Czeka ich teraz kara śmierci.
No tak, to ci, co do nas kiedyś przyszli, pomyślała.
- A więc chętnie tam pójdę... - mrugnęła do wszystkich i zaczęła podążać za resztą.
----
1. To opowiadanie za Silvera naprawdę pisała Rose xD
2. Plan chyba jest łatwy. Jak to powiedziała Melodia: "By cię uwolnić... Udaję zakochaną w przywódcy, by przy mnie osłabł. A gdy będziemy sami... Ciach! Pokonam go."
3. Może jutro to zrobi.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz