- Słyszałam jakieś hałasy? Co się stało?! Zobacz, Rafaello biega w te i we wte jak opętany.
Crystal uśmiechnęła się i z przesadną dumą powiedziała:
- A, bo widzisz Rose... Krążył tu jakiś ogier. Zaatakował Rafaello, a ja go ochroniłam. Dzięki mnie teraz żyje!
Potaknęłam. Nie zauważyłam tej dumy Cryss. Nie szkodzi.
- Dziękuję ci! Na pewno sama bym tego nie dokonała, gdyż zajmuje się teraz sprawą zabicia źrebaka przez WD. Może jakiś koń go wskrzesi?
- Tak, mają takie moce - odpowiedziała.
Poprawiłam pyskiem jej grzywę i pokłusowałam do maluchów. No, znów uciekły od nagłej i niespodziewanej śmierci!
Ale ciekawe, kim mógł być tej tajemniczy ogier... Nie, raczej nie przywódcą tamtego stada. Nie, nie... To by było niemożliwe. Klacz na pewno wspomniała by coś o jego rozmiarze!
Odetchnęłam.
Odgoniłam swoje myśli i wróciłam do codziennych do zajęć.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz