Byłem bardzo szczęśliwy że Lady Death chciała być ze mną. Jako jedyna wpadła mi w oko. Aktualnie jest wojna więc , będę ją bronił nawet jeśli miałbym miał zdechnąć. Podeszłem pod tereny stada, nagle jakiś koń zaczął podchodzić. Za sobą miał inne konie. Grzywę miał całą we krwi, w ogółe cały był brzedki. Ciarki przszły mi po karku. Szybko zaalarmowałem Slivera. Doszedł do nas, każdy staną bojowo. Stanoł z szyderczym usmiechem. Ogier powiedział :
-Chcecie waszą alfe?-Zapytał ironicznie- Dajcie nam wszystkie inne klacze! A oddamy wam tą dziwną kalczunie
-To nie przedmioty-Zaprzeczył Sliver-Co ty sobie myślisz!
-Pożałujesz tego!-Odszedł i śmiał się
,,Co on sobie myślał że może wszystko?''
-Co zrobimy,-Zapytałem Slivera-nie oddamy wszystkich klaczy, byśmy stracili wszystko. A jak Rose zabiją!
-Mam inną strategie-Powiedział
-Jaką?-Zapytałem
(Sliver?)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz