Leżałam przy drżącej Asunie. Moje bandaże przestawały działać, pewnie zaraz znowu zacznie krwawić. Zobaczyłam przemykającego Apolla. Podbiegłam do niego.
- Apollo! - wrzasnęłam - Pomóż nam!
Ogier odwrócił się i podszedł do Asuny.
- Co się stało? - zapytał
- Nie wiem, nie ważne - odpowiedziałam nerwowo - Pomóż jej!
- Nie mogę jej pomóc, trzeba przerwać walkę...
- TO JĄ PRZERWIJ! - wrzasnęłam z całej siły.
Apollo chwilę patrzył się na mnie, ale odwrócił łeb. Rytmiczne rżenie obwieszczało chwilowy odwrót wroga.
- Teraz - parsknęłam - Lecz ją.
Apollo uleczył Asunę i zaprowadził ją, by odpoczęła. Pomógł mi też w mojej ranie. Ponowne rżenie oznaczało powrót Średniego Kopyta. Westchnęłam i rzuciłam się w wir walki. Za dobre imię naszego stada.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz