- Będą może walczyć w wojnie! - zażartowałam
- Tak, to będzie mały wojownik - odpowiedział przyszły ojciec z uśmiechem.
Wszystkim poprawiły się humory. Zapomnieliśmy o zbliżającej się walce, albo właśnie całkowicie czymś innym... Zamiast walki trzeba tylko trenować skupienie i uodpornić psychikę. Wszyscy już to robili, byli przygotowani na znalezienie "przywódcy" i "zbawienie" innych koni.
- Masz już swoje źrebaki. Bardzo wyrośnięte, powinny już dorosnąć...
Zaśmiałam się sympatycznie.
- ... więc może udzielisz nam jakiś rad?
Właśnie chciałam wypaplać połowę mojego życia, gdy nagle zawołała mnie Irina.
- Rose! Przyszedł do nas jakiś koń! Nieco ranny!
Musiałam szybko tam iść, więc rzuciłam:
- Nie polecam rodzić zimą. Bardzo zimno. Źrebaki powinny rodzić się na wiosnę.
Para popatrzyła na siebie zdziwiona, a ja odbiegłam zadowolona.
***
- Ir, wytłumacz od początku.
Byłam bardzo zniecierpliwiona, ona za to ciągle odwracała się, by krzyknąć coś do ogierów, którzy mają za zadanie zająć się koniem, położyć go i wystawić na małe przesłuchanie. Praca była szybka i potrzebowała przywódcy. Irina była doskonała!
- Nasi strażnicy złapali idącego w ich stronę konia. Okazał się być z przeciwnego stada. Szukał pomocy. Nie był może tak tchórzliwy jak jego koledzy?
Uważnie słuchałam, co mówiła beta, aż w końcu rozkazałam:
- Przynieście mi go tutaj!
Na mój rozkaz pod nadzorem paru koni, podszedł do mnie średnich rozmiarów stworzenie.
Ubłocone, z raną na lewej przedniej nodze oraz z mniejszą na pysku. Brud pogarszał sprawę. Jego oczy patrzyły na mnie ze strachem, cierpieniem i smutkiem. Ktoś mógłby się tym wzruszyć. Znalazłam w jego oczach nadzieję. Była, choć niewielka. Teraz z naszym stadem na pewno wzrośnie.
- Witaj, nieznany przybyszu. Jak ci na imię?
Nim odpowiedział, minęła chwila.
- Szkaradna Bestia, proszę pani.
Wszyscy popatrzyli na niego ze zdziwieniem. Siwy ogier wyglądał na delikatnego baranka.
- Szkaradna Bestia? Imię te wydaje się teraz dla ciebie całkowicie... całkowicie źle nadane.
Ogier pokręcił głową, przymykając oczy. Wstydził się.
- Mój władca nadał mi takie imię i jest święte. Każdemu nadaje.
Popatrzyłyśmy na siebie razem z Iriną i przytaknęłyśmy z niesmakiem.
Oddaliłam się, by coś jej powiedzieć.
- Czy myślisz o tym, co ja?
- Nie pytaj. Wygląda na to, że przywódca zmusza członków swego stada, by byli twardzi i waleczni jak on. Nie ma już z takiego miejsca ucieczki...
Westchnęłam ze zmęczeniem i podeszłam ponownie do konia.
- Każe wam walczyć?
Nie chciał udzielić odpowiedzi.
- Trenuje was, byście byli maszynami zaprogramowanymi na zabijanie?
Cisza.
- Rozumiem, że tak.
Ogier potaknął głową. I wszystko jasne.
- Macie silne dusze, żołnierzu - dotknęłam go kopytem i trzymałam je na jego nodze - Pozwólcie mu przenocować u nas. Niech zostanie. Jutro zajmiemy się dalszym przebiegiem sprawy. - Opuściłam je i patrzyłam, jak dwa ogiery prowadzą go do jego części Naszej Łąki. Przed zatrzymaniem się odwrócił się i popatrzył na mnie z blaskiem nadziei.
On był tym, którego nie mogło nic złamać.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz