Ostatnio nie układało mi się ze związkami... Przygnębiało mi to, ale nie wiedziałam, czy chcę się nadal w to wkręcać.
Stałam pod drzewem i tak o tym myślałam. W końcu z nudów ruszyłam przed siebie. Szłam i szłam niewiadomo ile, aż w pewnym momencie napotkałam się na Mooldvara, nowego konia w stadzie. Skakał właśnie przez pieńki drzew. Postanowiłam się przywitać.
- Cześć. - powiedziałam trochę głośniej, tak, żeby mnie usłyszał.
Ogier odwrócił się szybko i stanął w miejscu.
- Hej, znamy się? - zapytał.
- Na razie nie, ale należymy razem do stada. - uśmiechnęłam się lekko. - I chciałam się przywitać.
- Aha, jestem Mooldvar. - odpowiedział miło.
- Shanti - przedstawiłam się. - Orientujesz się już tutaj?
- Nie za bardzo. - westchnął.
Zastanowiłam się przez chwilkę.
- Mogę cie oprowadzić, jeżeli oczywiście zechcesz. - zaproponowałam.
- Eee... Dobrze. - zgodził się.
Ruszyliśmy więc. Pokazywałam mu pokolei różne ciekawe miejsca w stadzie, przy czym rozmawialiśmy ochoczo. Polubiłam go bardzo. Po dwóch godzinach skończyliśmy.
- Miło było mi cię poznać. - zwrócił się do mnie.
- Mi też. - uśmiechnęłam się.
Nastąpiła chwila ciszy.
- Może spotkalibyśmy się jutro? - zaproponował nieśmiało ogier.
- Pewnie! - ucieszyłam się.
I wtedy uświadomiłam sobie, że się zakochałam.... Po raz kolejny.
<Mooldvar?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz