poniedziałek, 21 stycznia 2013

Od Rose - CD historii Wolf Dark

W nocy ze snu wyrwał mnie koszmar.
Wszystkie konie spały, ja mimo to cicho zarżałam. Poruszyły się, ale nie obudziły. 
Kosmyki mej grzywy spadły niezdarnie na mój spocony pysk. Blask księżyca oświecił go i otoczył diamentowymi, księżycowymi, magicznymi pyłkami. Malowały się na nim przerażone, rozbudzone oczy. Sapnęłam parę razy i podniosłam głowę do góry. W oczy poraziła mnie biaława planeta. Zamknęłam oczy i wpatrzyłam się w ziemię, rozmyślając nad koszmarem. Było bardzo cicho. Nie ma nic gorszego, niż cisza w środku nocy, w której przyśnił ci się koszmar. Teraz marzyłam tylko o dniu.
Próbowałam zasnąć, ale nie udało mi się. Przekręcałam się z boku na bok. Ze zdziwieniem patrzyłam na moich towarzyszy, którzy spali jak kamień. 
W końcu nie wytrzymałam. Ruszyło mnie coś, by wstać. Rozejrzałam się i niezwykle delikatnie, skierowałam się do Granic Stada. 
Gdy już byłam na miejscu, zaczęłam żałować, że zrobiłam taki ruch. Było strasznie. Drzewa wydawały się być potworami o rozgałęzionych parach rąk, wrzeszczącymi, potwornymi, ale także wzywającymi pomocy, bezlitosnymi stworzeniami. Krzaki nabrały kształt małej, choć złowrogiej armii, która raz mnie do nich wzywała, a raz odganiała. Głębia za to, głębia... Była to po prostu czarna dziura, w której nie wiadomo, co się kryje. Przemknęła mi myśl o Wolf Dark. Znowu ta sama, co wcześniej. Może tam być, może się na mnie czaić, może tylko czekać na dalszy zwrot akcji... 
Ona w nocy jest sprawniejsza. Ja nocami potrafię panikować, w coś uderzyć. Ona jednak jest taka, jak za dnia, a może nawet i lepsza - porusza się z gracją, z rządzą krwi, czuję się jeszcze bardziej niepokonana, czarny charakter, wyrzutek z piekła o czterech potężnych koniczynach, zły duch tego lasu... 
Tak tylko można by o tym powiedzieć.
Potrząsnęłam głową. 
Chciałam już zawracać. Postawiłam już parę kroków, co jakiś czas myśląc, żeby się nie odwracać, gdy nagle usłyszałam wycie. Obróciłam się gwałtownie. Nikogo nie było. To ONA wyje ze swych części lasu... Właściwie część lasu miała kiedyś. Teraz ma cały. 
Z tą myślą pokłusowałam do stada.
***
Spałam niecałe 10 minut. Obudziło mnie potężne wycie. Znowu tylko mnie. 
- ONA mnie wzywa - przeszło mi przez głowę.
Z chwilą zawahania, pokłusowałam do granic stada.
Wszystko wyglądało tak samo. Do czasu... Księżyc zniknął za chmurami. Było niezwykle ciemno. Spanikowałam i nie wiedząc sama do końca, co robię, stanęłam dęba. Moje kopyto trafiło na kamień. Wydałam z siebie cichy okrzyk bólu. Przewróciłam się i starałam odnaleźć w całej sytuacji. Próbowałam wstać, ale okazało się, że podczas upadku, zwichnęłam nogę.
Wiedziałam, że teraz jestem łatwym łupem dla nocnych stworzeń. 
Serce biło mi mocniej. Starałam się, naprawdę starałam się jak najszybciej wstać! Ale słyszałam już odgłosy mięsożerców zza krzaków. Poczołgałam się do płotu, który oddzielał nasze granice od tych Wolf Dark.
Nagle poczułam mocne ugryzienie w szyję. Tak, to ona... Czarna puma.

***
Przez chwilę bałam się poruszyć. Czułam ból. On wystarczył, by mnie unieruchomić. 
Leżałam tyłem do drapieżcy. Nie wiedziałam, co ona teraz robi. Czułam jedynie, że nie wgryza się mocniej w  część ciała, lecz trzyma zęby w tym miejscu, bym dłużej cierpiała. Zaczęłam sapać. Przestała. Nie wiedziałam, czy czuć ulgę, czy nie. Wtedy znowu ugryzła, w to samo miejsce, dopasowując swe ostrza do miejsca poprzednich ran.
- Rose - powiedziała cicho, z krwiopijczą nutą w głosie.
Przygniotła mnie swoim cielskiem i oblizała po klatce piesiowej.
Zamknęłam oczy z przerażenia. Ona jednak lizała dalej, aż dotarła do mojego pyska. Tam zwolniła, aż wreszcie go gwałtownie oderwała i mruknęła.
- Kochana Rose... Będziesz wielką stratą dla stada.
Popatrzyłam w jej oczy. To był samiec, niezwykle duża sztuka, z krwią na futrze. Jeszcze raz dwukrotnie poczułam ból w szyi i na nodze. Wtedy usłyszałam wycie. Było gdzieś niedaleko.

(Wolf Dark... Rób co chcesz)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz