Westchnąłem ciężko. Z jednej strony brak domu oznaczał mniejsze szanse na przeżycie a z drugiej byłem wolny. Bez domu doświadczyłem wolności jak i cierpienia. Można wywnioskować, że wolność sprawia ból lecz i niezwykłą przyjemność. Z zamyślenia wyrwało mnie rżenie konia. Tęgi ogier stał przede mną i nie wyglądał jakby chciał się zaprzyjaźnić.
-Czego tu szukasz szczylu?-parsknął. Spojrzałem na niego z nonszalancją i ze stoickim spokojem sprawiłem, że się zapalił. Jako, że nie lubię czekać i sam jestem niecierpliwy zatrzymałem mu krążenie, nie chciałem czekać aż umrze po jakimś czasie, chciałem obserwować agonię od razu. Szybko poszło i po chwili ogier leżał martwy.
-Było miło.-uniosłem głowę i ruszyłem dalej. Ujrzałem granice jakiegoś stada. Pilnowały go konie. Nie miałem ochoty na rzeź więc prześlizgnąłem się miedzy nimi niewidzialny. Szybko znalazłem alfę. Przyjęła mnie. Z jednej strony jest naiwna a z drugiej ma dość potężnego wojownika. Teraz byłem spokojny. Co dalej? Sam nie wiem. Jako, że jestem strażnikiem ruszyłem ku granicy. Stanąłem przy ogrodzeniu. W okolicy kręciły się dwie kare klacze. Nie należę do szerokiego grona ''podrywaczy'' więc odwróciłem się i wróciłem do obowiązków. Nagle jedna z nich podeszła do mnie.
<Wolf Dark lub Catherine?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz