Pasłam się na łące, jak zwykle, wybierając najsmaczniejsze kąski innym koniom. Wtedy coś uderzyło we mnie ze sporą siłą.
-Uważaj! – krzyknęłam nieopatrznie
-Przepraszam – siwa klacz spojrzała na mnie badawczo.
-Dajcie sobie na wstrzymanie, od pewnego czasu ciągle ktoś na mnie wpada – zaśmiałam się ironicznie, wyczuła to i chciała wycofać się do tyłu. – Nie bój się mnie.
Wreszcie blady uśmiech pojawił się na pysku siwej. Zaprowadziłam ją do stada, gdzie przedstawiłam koniom.
-Cassidy, nie wiesz może gdzie podziewa się Catherine?
Klaczy zamknęły się usta.
-Ona jest, właściwie przebywa na granicy. – machnęłam energicznie głową, wszystko robiła po swojemu…
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz