Przeskoczyłam płot graniczny i pobiegłam wzdłuż niego. Nikt mnie nie widział. Gęsta wieczorne mgła przysłaniała wszystko. Nagle zauważyłam sylwetkę jakiegoś zwierzęcia. Jakaś klacz... Zaczęłam się skradać. Klacz z kimś rozmawiała. Usłyszałam:
***
- Kurde, to mów wprost!- krzyknęłam. Byłam w połowie kłótni z Rafem. Lubiłam go ( dla wścibskich: bardzo), ale czasem mnie wnerwiał. Byłam tak zajęta,że nie zauważyłam zwierzęcia, które szło w moim kierunku.
***
Uśmiechnęłam się lekko i wyszłam z mroku drzew. Raff szeroko otworzył oczy i zaczął panicznie nakłaniać klacz by odwróciła się i zobaczyła czające się niebezpieczeństwo.
-Jeśli mnie nie chcesz to powiedz! Rozumiesz! - krzyczała już przez łzy
-Ależ ja cię chcę...- westchnęłam niespodziewanie głosem potępieńca - wyglądają na bardzo apetyczną...
Klacz zesztywniała. Serce łomotało jej w piersi, a ogier wariował już z przerażenia...
****
Nie wiedziałam, co się stało. Ogier zaczął nagle panicznie krzyczeć. Po jakimś czasie zaniepokojona odwróciłam się. Ale było już za późno.
***
Przycisnęłam młodą klacz do ziemi. Krzyknęła rozdzierająco. Nie mogła się ruszyć. Jeszcze nie domyślała się kto wybija kły w jej szyję. Krew spływała cieńką strużką po jej krku. W tedy błysnęła jej myśl: Wolf Dark...
***
Próbowałam ściągnąć Wolf z mojego karku. Po chwili upadłam wycieńczona na ziemię. Im więcej się ruszałam, tym głębiej wbijała kły. Czuć było, że sprawia jej to przyjemność. Liczyłam na pomoc Rafa, jednak ten gdzieś zwiał. Czułam,że tracę siły...
****
-Zginiesz szybko. Boleśnie. I twój chłoptaś ci nie pomoże.... Jest niby synem alfy, a miękki jak kluska.
*******
- Wiem. Jest miękki jak kluska i nie jest moim chłoptasiem.- powiedziałam z wysiłkiem. Nagle zobaczyłam nadbiegające konie. Cwałem skierowały się w moim kierunku.
***
Widziałam stado koni. Jednak one były inne. Były widmami koni, które ginęły wieki temu w tym lesie. Porzucone przez stada, zabite przez drapieżniki nie pamiętały swojej śmierci i wierzyły, że gdy uda im się wydostać z lasu rozpoczną normalne życie...
*****
Straciłam nadzieję na ratunek. W pobliżu nie było żadnych koni. Nagle zobaczyłam jakiegoś. I tym razem na pewno był prawdziwy...
***
W naszą stronę biegł Raffaelo. Krzyczał coś niezrozumiałego i jawnie chciał uratować swoją kochankę . Nie wiedział z kim ma doczynienia. Był za młody. Przycisnęłam krtań klaczy z której pyska kapała krew i spojrzałam na ogiera.
***
- Idioto, umrzeć chcesz?!- krzyknęłam. Sam Raf przeciw WD....nie ma szans.
***
Klacz zemdlała, a ja zaczęłam okrążać ogiera cały czas patrząc mu w oczy.
-Twoja prywatna podrywaczka może zginąć. Co to będzie za strata... - syknęłam
-Ona!...- krzyknął Raffaelo. Ale nie zdążył dokończyć. Coś ciężkiego przygniotło go do ziemi. Widział przed oczami dwa jasnoniebieskie punkty iskrzące się z wściekłości. Lwica szczerzyła zęby w szyderczym uśmiechu...
***
Nagle zobaczyłam jak Rafaello ugina się pod Lwicą. Potem zemdlałam.
****
-Bardzo dobrze się składa. Dobrze... - mruknęłam w stronę ogiera
W tedy stało się coś dziwnego... Z nikąd pojawiła się Rose i Silver...
Rose CD kici kici xd
lub
Silver CD topik topik!
BOSKIE! XD
OdpowiedzUsuńwiem wiem Silver się wpienił i mówi, że będę prawie martwa... XDDD
OdpowiedzUsuńSzczere
OdpowiedzUsuń