Nie mogłam uwierzyć w słowa Balou.
- Aż tyle osób?! - krzyknęłam niezadowolona. - Jak się tam znaleźli?!
Spojrzał na mnie.
- To oczywiste - nie słuchali regulaminu....
- I teraz mają karę - dokończyłam jego myśl.
Myśleliśmy.
Oni chcieli nasze tereny.
- PFFF!!! Wolf Dark chyba nie potrafi wymyślić KORZYSTNEGO dla niej okupu - niespodziewanie zdenerwowałam się. Po prostu miałam już jej dość. Dawny strach przemienił się w nienawiść. - Przecież ma cały świat. Wszystkie tereny, oprócz terenu innych stad. CZY TO JEST MAŁO?!
Balou nie wiedział, co powiedzieć. Wybąkał:
- N... Nno raczej... nie.
Stanęłam dęba. Ogier odsunął się.
- No właśnie!!! Nie dam jej żadnych terenów. Ona z Neronkiem skończą swój żywot tylko, gdy ja potaknę głową.
Uspokoiłam się.
- Balou, kochany... Idź do Wolf Dark i zagroź jej, że albo nam odda niewinne konie, albo ją zabijemy. Aha, jej partnerka też. Nie zdąży biedna mamusia urodzić.
- Ale...
Mimo to, mój rozkaz był rozkazem. Podniósł się nad ziemię, zarżał i pogalopował pełen czarnych myśli.
Nie myślałam, że może powstać katastrofa.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz