-Nut ty... Ty nie masz mnie za co przepraszać... Chciałeś się po prostu czegoś o mnie dowiedzieć. Ja... Ja zareagowałam tak, a nie inaczej, bo nigdy nikomu o tym nie mówiłam. Więc wiesz...
Nut chciał coś powiedzieć, ale dokończyłam szybko:
-Po twojej opowieści wnikam, że miałeś pewnie wiele przygód... Czasami niezbyt miłych... Współczuję z powodu brata...
Nastała, chwila ciszy. Nut powiedział po chwili:
-Może skończmy już ten temat i wróćmy do jaskini, bo cała się trzęsiesz.
I w tym momencie zdałam sobie sprawę, że jest mi strasznie zimno. Powiedziałam:
-Racja. Chodźmy.
Kiedy dotarliśmy do jaskini od razy zasnęliśmy. Byliśmy strasznie zmęczeni. Następnego dnia nadal padało. Z nudów używaliśmy swoich żywiołów i tworzyliśmy przeróżne rzeczy. Pod wieczór przestało padać. Postanowiliśmy wyruszyć już w drogę, bo obawialiśmy się, że rano znowu zacznie padać. I wtedy przestraszyłam się:
-Nut?
-Chmm?
-A gdzie tak właściwie jest nasze stado?
Nuta na chwilę zamurowało.
-Nie wiem...
Ruszyliśmy pierwszą lepszą drogą. Padałam już ze zmęczenia, ale Nut wydawał się teraz taki poważny... W pewnym momencie usłyszeliśmy ryk pum i zobaczyliśmy ich blisko 20. Zaczęła się walka. Próbowaliśmy się bronić, ale pum przybywało. Aż tu nagle...
<Nut C.D.?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz