Rose wiedziała, że do tego dojdzie. Spotykała się z tym od lat i teraz nawet się tym zbytnio nie zszokowała.
- Czytałaś ogłoszenie?! Miałaś nie przekraczać terenów stada, zresztą tak jak inne konie. Strażnicy widocznie cię nie przypilnowali. Ciągle ja muszę chodzić na patrole...
Pianissima pokręciła głową.
- Musimy uciekać, bo nas złapią!
- Nic nam nie grozi! Jeśli zostaniesz w stadzie, to nikt cię tam nie złapie. Nasze stado należy do najbardziej ukrytych w tym kraju. Wracajmy na Naszą Łąkę. Jeszcze raz musimy wszystkim wmówić, że muszą siedzieć w miejscu i nie tworzyć swych przygód w innych miejscach, niż na łące.
Do tej pory bardzo miła i łagodna klacz zamieniła się nie do poznania - była już zdenerwowana swymi obowiązkami.
Odprowadziła Pianissimę, ogłosiła to co ogłosić miała, a następnie zabrała jednego ze strażników na szkolenie. Wrócił półtorej godziny późnej, by sprawdzić, czy nikt nie zwiał z łąki. Wydawało się, że wszystko jest w porządku, ale nie było... Strażnik powiedział, że widział uciekającą Pianissimę, ale w tym czasie walczył z jakimś zwierzem i nie miał czasu jej zatrzymać. Rose się nieco zirytowała i poszła z chętnymi na poszukiwania.
(Pianissima, dokończ ;)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz