Ah! Byłam taka w niebo wzięta gdy Cień się urodził! Jestem zmęczona, ale szczęśliwa jak nigdy! Po tym męczącym przeżyciu, poszłam z małym na łąkę. Na szczęście - inne konie w stadzie też tam były. Bacznie oglądałam okolicę, w poszukiwaniu potencjalnego zagrożenia dla źrebięcia. Bleyk również. Mój ukochany wypatrywał tak samo jak ja. Pierwsza wkroczyłam na łąkę. Za mną Cień i Bleyk.
Zaczęłam kłusować, co sprawiło młodemu wielka frajdę. Mimo nie licznych upadków - szło mu całkiem dobrze.
Stanęłam na odpoczynek. Za parę sekund zjawił się Bleyk. Nagle podszedł do mnie Silver.
- Pięknie źrebie - uśmiechnął się
- Ah! Dziękuję. A... Ty i Rose??? - zapytałam trochę speszona.
- Sądzę że tak
Rozmawialiśmy tak przez dłuższą chwilę. Bleyk cały czas się denerwował.
- Co jest kochanie? - zapytałam zdziwiona.
- Pumy... Czuje pumy.
I rzeczywiście... Zza krzaków wyskoczyło 8 ogromnych pum. Zaczęliśmy uciekać. Starałam chronić Cienia jak tylko potrafiłam najlepiej - jednak on przewracał się dosyć często...
- Mamo! - usłyszałam jego krzyk
Okazało się że dorwała go puma...
(Silver? Dokończysz?)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz