- I nie mam zamiaru zawierać z tobą bliższej znajomości, Melodio - warknęłam poirytowana.
Powinnaś być miła w stosunku do koni w stadzie.
- Jestem bardzo miła, dla wszystkich, którzy nie są tobą i Rastanem – odburknęłam grzebiąc kopytem w śniegu.
-Phi … - prychnęła klacz
-Prychaj sobie, prychaj… - odmruknęłam i otarłam rankę na szyi, zostawiając na śniegu czerwony ślad. Odgarnęłam kosmyk i ruszyłam przed siebie.
-Jesteś taka zazdrosna, bo nigdy nikt cię nie kochał, w twoim życiu nie było ani krzyny miłości – sprowokowała mnie Melodia.
-A co cię to obchodzi?! Jeśli tak bardzo interesuje cię moja historia, to miałam wspaniałego partnera, dwójkę źrebiąt! Pewnego razu, gdy Ollon, mój ukochany wyszedł z maluchami na spacer, nie wrócił. Na drugi dzień odnalazłam jego i moich źrebiąt zwłoki, myślisz, że bez powodu taka się stałam?! O nie, nikomu tego nie opowiadałam, bo były by żale, ohy i pocieszenia! – prawie krzycząc, opowiedziałam historię mojego życia. Oczy pociemniały mi z gniewu, i na przypomnienie o tragedii zaszły łzami. Odbiegłam cwałem jak najdalej.
<Zadowolona, Melodia? Możesz dokończyć, jeśli chcesz.>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz