Chodziłam po trenach. Wszystkie konie co spotykałam patrzyły się na mnie jak na jakieś dziwactwo, jakbym była z innej planety.
-Jeju, jakby nigdy w życiu konia nie widzieli-pomyślałam.
Sama oprowadzałam się po stadzie, bo przecież łaski żadnej nikt nie robi. Zresztą jaki to problem. Wiem gdzie są granice stada więc wiem gdzie nie można chodzić. Byłam już na łące, Wolnym Polu i nad Wodospadem Wschodu. Teraz wybierałam się nad Rzekę Duchów. Ktoś mówił że leży gdzieś na północy i że tam tworzą się z wody sylwetki zmarłych koni. Chciałam zobaczyć to. Poszłam i naprawdę widziałam ich. One zaatakowały mnie.
-Żadna zjawa nie będzie mnie atakować gdy oglądam tereny.- krzyknęłam i zadałam cios w wodę.
Duch rozpłynęły się w wodzie.
-No i tak ma być-pomyślałam głośno.
Szłam sobie nie zwracając uwagi na nic. Wiatr lekko powiewał i czesał moją grzywę i ogon. Poszłam na granice stada.
-Jutro zwiedzę resztę -powiedziałam po cichu do siebie.
Stanęłam przy płocie i patrzyłam na zwierzęta biegające w lesie. Inni zamiast pilnować terenów świetnie się bawili. Śmiali się i gadali o czymś śmiesznym. W pewnym sęsie im zazdrościłam, ponieważ ja nie zaśmiałam się od jakiegoś półtora roku. Odwróciłam się i popatrzyłam w drugą stronę. Zobaczyłam tylko kilka koni pilnujących tereny.
-Przynajmniej oni coś tu pilnują. -pomyślałam i podeszłam do grupy koni.
-Może byście się łaskawie zajęli swoją robotą-powiedziałam oschle.
-Nie jesteś tu alfą więc nie możesz nam rozkazywać-powiedziała siwa klacz.
-Nie tym tonem moja droga, bo miło w życiu może nie być – odpowiedziałam.
-HA…. Grozisz mi.
-Nie, tylko mówię żebyście poszli do pracy bo tereny same pilnować się nie mogą-odpowiedziałam groźnie.
-Jak już mówiłam nie jesteś ani alfą ani betą ani dowódcą więc nie rządź się tak.
-Ja się nie rządze więc już może zakończ tą bezsensowną gadkę-odpowiedziałam już trochę wkurzona
-Nie… nie zakończę, ale mogę rozpocząć coś.
Klacz przywołała do siebie wielkiego tygrysa i kazała mnie zaatakować, lecz coś jej się nie udało. Odskoczyłam gwałtownie i wyczarowałam panterę z cienia. Tygrys rzucił się na cień lecz cienia nie da się pokonać. Gdy pantera znikła, Deresta kazała mu ponowić próbę. Lecz ja byłam szybsza i kopnęłam tygsia w nogę. Pobiegł do lasu, po cichu warcząc.
-I co, panience nie udało się pokonać Sombry, Hmm… -powiedziałam z ironią w głosie
-Nie żartuj ze mnie-odpowiedziała złowrogo Deresta
-Bo co, znowusz zaatakujesz mnie jakimś groźnym zwierzęciem, wilkiem, pumą a może lwem… no powiedz.
Wtem rzuciła we mnie ogromnym piorunem. Natomiast ja miałam przy sobie odpowiednie kamienie, podniosłam je, i rzuciłam w jej stronę. Odskoczyła natychmiast.
-Wiesz możemy tak walczyć do woli i ile nam się chce, więc może już pójdziesz pilnować tej granicy?
-NIE!!! –krzyknęła- nie będziesz mi rozkazywać!!!
-Ale ja ci nie rozkazuje tylko mówię- zaśmiałam się
-Deresta, chodź. Ona ma racje będziecie walczyć do woli. Nie warto z nią robić konfliktu-powiedział jakiś łaciaty ogier.
-Ej… nie wcinaj się. Jeśli chce walczyć to niech walczy, tylko niech wie że może se ze mną walczyć i walczyć- odpowiedziałam, patrząc na niego złowrogo.
-Spoko, tylko że będziesz wtedy miała Rose na głowie, albo kogo innego. Bo tu raczej nie walczy się.
-Zamknij się. Ok.? Nie pytałam cię o sprawę więc nie gadasz, rozumiemy się? -odpowiedziałam – A jeśli będę miała Rose lub kogo innego na głowie to już moja sprawa. A więc bądźcie tak mili i może zajmijcie się sprawami dotyczące stada, co?
-Już mówiłam że… - nie dokończyła Deresta bo łaciaty ogier zaczął coś do niej gadać.
-Nareszcie może zajmą się sprawami-pomyślałam i poszłam na swoje poprzednie miejsce. Nie lubię się kłócić z innymi, ale to był przypadek…(brak mi słowa). Po prostu myślę że strażnik powinien pilnować granicy a nie gadać z innymi. Choć wróciłam do tego uśmiechu. Zazdrościłam im. Oni mogli się śmiać, a ja nie uśmiechnęłam się ani razu do nikogo w stadzie. Nawet do samej Rose. Ale nic, świat się nie wali, albo może wali. Nie wiem. Próbowałam uśmiechnąć się ale coś mi nie wychodziło. Lecz na pewno w środku jakaś cząstka mnie zawsze jest uśmiechnięta.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz