piątek, 19 kwietnia 2013

Od Jenny - CD (cz.4)

Moje siły słabły, wilki mnie gryzły, to był już koniec. Wiedziałam, że nie dam rady, że już nic nie wykombinuje. 
W ostatniej jednak chwili piorun walnął w jaskinię i tak w niej chukło, że wszystkie wilki z podkulonym ogonem uciekły na zewnątrz. Doczłapałam się w jej ukryty kąt i tam zasnęłam.
***
Obudziłam się wczesnym rankiem. Przec oczmi miałam wydarzenia ostatniej nocy. Wolno i kulejąco wyszłam z jaskini i poszłam jakąś leśną ścieżką. Ptaki świergotały, a młode liski, które raz co jakis czas widywałam, wesoło się bawiły. I w tym momencie każdy poczuł by się szczęśliwy, radosny... Ale nie ja, ponieważ ja ledwo uszłam z życiem, byłam mocno poraniona i w dodatku nie wiedziałam gdzie jestem i w którą stronę mam iść. Łza popłynęła mi z oka. Otrząsnęłam się jednak szybko i pewna siebie poszłam dalej. 
***
Po godzinie drogi byłam coraz bardziej zmęczona i głodna. Jednak w końcu spotkało mnie coś dobrego, bo ścieżka się skończyła i moim oczom ukazało się jezioro. Weszłam do niego, żeby się odświeżyć i przemyć rany. Nie siedziałam w nim zbyt długo. Wyszłam prędko, bo chciałam jak najszybciej znaleźć się po za lasem i zorientować się mniej więcej gdzie jestem. Tak więc wyszłam z wody i... I nie miałam już ran, mogłam normalnie chodzić, a moja sierść jeszcze nigdy nie wyglądała tak pięknie. Zachwycałam sie tym dobrą chwilę. Jednak na polanie nie wiem skąd pojawiła się jakaś stara klacz. Podeszła do mnie i powiedziała:
-Witaj, Jenny
-Skąd znasz moje imię?
-To długa historia...
-Nie rozumiem...
Chciałam uciekać, bo ta klacz mnie przerażała.Ta jednak zatrzymała mnie i mówiła dalej:
-Widzę, że masz żywioł wody...
-Skąd...
-To jezioro nie jest takie zwykłe. Jesli koń z żywiołem wody do niego wejdzie i wydarzy się coś niezwykłego to znaczy, że może z tym żywiołem osiągnąć niesamowite rzeczy... 
Klacz spojrzała się na mnie i dokończyła swoja opowieść:
-Ćwicz ten piękny żywioł, ćwicz...
Słońce zaczęło zachodzić. Przyjrzałam się dokładniej polanie, na której byłam. Kwiaty, to jezioro, idelanie zielona trawa. Było cudnie. 
-Przywołuje wpomnienia, co?
-Yyyyy...
-No tak byłaś wtedy jeszcze malutka i nie możesz tego pamiętać... Przyjrzyj się uważniej...
Zrobiłam tak, jak ta dziwna klacz kazała. Patrzyłam na polanę i patrzyłam, aż słońce kompletnie zaszło i oświetlił ja księżyc. Wtedy ujrzałam na polanie małego źrebaka i chyba jego rodziców... Próbowałam przypomnieć sobie coś jeszcze, myślałam i wtedy zdałam sobie sprawę z tego, że ten źrebak to ja! Ta polana, ta polana to było miejsce, w którym się urodziłam, spędzałam czas z przyjaciółmi i rodzeństwem, w którym odkrywałam swoje żywioły... Rozejrzałam się dookoła, ujrzałam polanę taką jaka była kiedyś, nic się nie zmieniło, to był mój dom, dom w którym mieszkałam i w którym sie urodziłam, byłam na terenach mojego stada... Byłam w domu...
<C.D.N.>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz