Przechadzałam się spokojnie na łące, słońce pięknie świeciło, a ptaki cudnie śpiewały, w powietrzu czuć było wiosnę, te zapachy świeżej trawy, kwitnące kwiaty i dźwięk ciężko pracujących pszczół... Ach... Było cudnie, nagle wpadłam na jakiegoś konia:
-Oj... Przepraszam.
***
Stałam pod dzrewem, kiedy wpadła na mnie zamyślona Jenny. Ostrząsnęłam się.
- Nie.. nic się nie stało. - odpowiedziałam pospiesznie.
Jenny rozejrzała się dookoła.
***
-Cudna pogoda, prawda?
Zaczęłam iść jakąś ścieżką, a Shanti za mną.
-Nie najgorsza...
-Nie masz dzisiaj humoru, co?
***
- Ostatnio nie mam w ogóle humoru. - bąknęłam. - Dręczę myślami.
Klacz popatrzyła na mnie zaciekawiona.
- O co dokładnie chodzi?
Westchnęłam smutno.
- Nie ważne..
****
-Nie ważne, nie ważne, takie nie ważne, ale ty masz chyba inne zdanie na ten temat, prawda?
Klacz popatrzyła się przed siebie, a ja próbowałam przypomnieć sobie dokąd ta ścieżka prowadzi...
***
- Mam. - odpowiedziałam. - Ale to jest na prawdę nie ważne. Kto by się tam mną przejmował.
****
-Nawet tak nie mów, w całym stadzie masz wielu przyjaciół, jesteś w nim od samego początku, takie rzeczy to ja bym mogła mówić... Należę praktycznie od niedawna, może z jakiś miesiąc? Trudno jest się odnaleźć w nowym otoczeniu... Czujesz się tak jakbyś był nikim, że nikt cię nie lubi i poznać nie chce, że nie jesteś nikim ważnym, ale w rzeczywistości jest inaczej, bo każdy jest częścią tego stada...
Zaczęłam intensywnie myśleć... Wiedziałam, że szłam już tą ścieżką, tylko kiedy?
*****
Westchnęłam.
- Ciebie każdy lubi. - odpowiedziałam kręcąc głową. - Mnie już praktycznie nikt. Po tej aferze?
****
-Ja mam inne zdanie i wiesz, że każdy może coś przeskrobać...
Mrugnęłam do niej.
-To co powiesz mi o co chodzi?
***
- Już ci powiedziałam. - odpowiedziałam smętnie. - Zepsułam cały mój honor i zaufanie.
****
-Shanti... Wszystko da się naprawić, czasami może się to wydawać nierealna, ale i tak się da, wszystko można naprawić i wszystko można wybaczyć...
Sięgnęłam teraz po wspomnienia przeszłości...
***
Stałam nieruszając się. Słowa klaczy były mądre, ale ja i tak w to nie wierzyłam. Może chciała mnie tylko pocieszyć?
***
-Co tak stoisz? Chcę wiedzieć dokąd prowadzi ta ścieżka, a nie mogę sobie przypomnieć!
Uśmiechnęłam się przyjaźnie do Shanti i ta ruszyła. Zaczęłyśmy się jako tako ścigać, ale w końcu dotarłyśmy na miejsce. Już wiedziałam gdzie byłam, przypomniało mi się...
***
Nie miałam na to dużej ochoty, ale nie chciałam urazić Jenny. Była bardzo miła.. polubiłam ją.
****
-To jest to miejsce!
-Jakie miejsce?
-Kiedyś znalazłam taką ścieżkę i ona mnie zaprowadziła właśnie tu, a potem nie mogłam jej już znaleźć i nic sobie o niej przypomnieć...
Klacz zrobiła wielkie oczy...
-Co jest?
***
- Nic.. - odpowiedziałam. - Też tak jakby sobie przypominam.. Ale dokładnie nie.
****
-Pamiętam, że szłam lasem, jakąś ścieżką i natrafiłam na to miejsce, świetnie się bawiłam, ale potem nie mogłam tego miejsca znaleźć i wyparowało mi ono z głowy... Chciałam pójść z tym do Rose, ale głowę zaprzątało mi wtedy Opuszczone Pastwisko...
Wzdrygnęłam się na samą myśl o nim...
***
- Ja kiedyś w pogini za Mefistem, jak był jeszcze źrebakiem. - powiedziałam zastanawiając sie. - Tak, to na pewno tutaj.
Rozejrzałam się wokoło.
***
-Dziwne, co?
Lubiłam takie zagadki, zaczęłam się przechadzać po całej polance, nagle się o coś potknęłam, spojrzałam na dany przedmiot:
-Shanti, chodź tu szybko!
****
Pogalopowałam w stronę klaczy.
- Co się stało? - zapytałam ciekawsko.
- Zobaczy na dół..
Schyliłam się, a moim oczom ukazał się...
****
Maleńka figurka, konia...
-Nie rozumiem...
-Zabierzmy to do Rose.
Shanti wzięła figurkę i ruszyłyśmy w drogę powrotną, a miejsce znowu zaczęło wymazywać mi się z pamięci...
***
Podczas drogi zupełnie zapomniałam o niezwykłym miejscu. Po prostu zniknęło mi z pamięci.
Po chwili doszliśmy na łąkę, gdzie zobaczyłam Rose. Stanęłam.
- Co się stało? - zapytała zdziwiona Jenny.
- Idź już sama.. - odpowiedziałam.
Klacz wzruszyła ramionami i pokłusowała w stronę klaczy. Westchnęłam szczęśliwa i poszłam za "moje" drzewo.
(Rose, CD?)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz