Klacz wydawała się miła, a wodospad wyglądał ślicznie.
W sumie to był pierwszy koń(oprucz źrebiąt) którego poznałem.
-Muszę już iść i trochę ogarnąć moją jaskinię. A...i dziękuję za oprowadzenie.
-Nie, spoko. Nie ma za co.-uśmiechnęła się delikatnie.
Odwzajemniłem uśmiech i poszłem posprzątać jaskinię.
Pomyślałem że zachowałem się trochę dziwnie.
Wszedłem do jaskini i zobaczyłem bajzer. Pajęczyny wszędzie wisiały a kamienie były wszędzie porozwalane.
-No dobra, trzeba to posprzątać.
Wziąłem się za to jak to ogier, lecz pomyślałem że jeśli to wybadnie z tego kąta to będzie...nie fajnie.
No niestety musiałem to poukładać. Wtedy ktoś wszedł do maine jaskini.
-Cześć, nazywam się Rudy.
-Cześć, Martel...no mam na imię...wiesz-jąkałem się.
-Jesteś nowy, pewnie.
-Tak i właśnie chyba widać że robię porzątki.
-Tak, widać to.
(Rudy, dokończysz?)
Martel- bardzo bym chciał dokończyć ale już mnie nie ma :( :(
OdpowiedzUsuń-Rudy
Rudy odszedł, nie?
OdpowiedzUsuńJuż to wiem
OdpowiedzUsuń-Martel
Tak. Znim ja wysłałem to
OdpowiedzUsuń*zanim
OdpowiedzUsuń