Obudził mnie potężny grzmot. Na zewnątrz szalała burza. Wiatr wył przeraźliwie, a pioruny uderzały z 20 metrów od jaskini. Poczułam głód. Od rana nic nie jadłam, a nawet nie wiem, czy jest już kolejny dzień, czy jest gdzieś koło północy. Zaczęłam myśleć nad planem dotarcia do stada. Mogłam iść tam skąd przyszłam, ale ludzie by mnie złapali, potem pomyślałam, że natura mogłaby mi wskazać drogę, ale to też odpadało, bo moja moc nie była jeszcze na tyle silna. Chciałam też wleźć do jakiejś rzeki i popłynąć do stada, ale ostatnia taka podróż nie była zbyt fortunna... Byłam w kropce, nie wiedziałam co zrobić, nie miałam pomysłu, żadnego planu... Nic, kompletnie nic... Myślałam, że już gorzej być nie może, myliłam się jednak, bo po blisko godzinie do jaskini, w której byłam wszedł jakiś wilk. Spojrzał się na mnie dziwnie, a ja stałam nieruchoma. W pewnym momencie wilk na mnie skoczył, wyglądał na, zdenerwowanego. Nie miałm ochoty na walkę, więc użyłam mocy wody i po chwili było już po nim. Miałam dosyć wrażeń, więc nie chciałam się z nim "bawić". Zabawa jednakże miała się dopiero zacząć... Z głębi jaskini wyłonił się potężny wilk. Spojrzał na mnie, potem na tamtego martwego wilka i jeszcze raz na mnie. Był zdene.rwowany, zły i podirytowang. Zawył przeraźliwie głośno i po chwili pojawiła się cała wataha wilków. Zrozumiałam, że znajdowałam się w ich jaskini. To był ich teren i ja na niego weszłam, a wilki nie lubiły tego... Nie lubiły... Wręcz nienawidziły! Nie czekały, od razu na mnie skoczyły. Chciałam się bronić i próbowałam, ale wilków przybywało. Kiedy ja zadałam jednemu cios wodną macką to inny wbił mi swoje pazury w klatkę piersiową, kiedy ja kopnęlam kogoś, to jakiś wilk oddał mi z podwójną siłą. I tak to mniej więcej wyglądało... Nie mogłam nic zrobić. Walka można powiedzieć, że była już rozstrzygnięta, byłam bez szans...
<C.D.N.>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz