Senność jaka mnie ogarnęła po kolejnym męczącym dniu nie znała granic. Wiatr lekko powiewał. Ptaki grały właśnie swój wieczorny koncert. Ułożyłam się na trawie jeszcze chwilę słuchając ich ćwierkania. Zamknęłam oczy. Zasnęłam.
***
Obudziło mnie szturchanie kopytem.
- Obudź się - syknęła nieznajoma.
Spojrzałam na nią nieprzytomnym wzrokiem. Z łatwością dostrzegłam, że nie należy do stada.Wyglądała dokładnie tak, jak ja. Owszem, podobieństwa się zdarzają. Ale nie aż takie. Z zaciekawieniem zaczęłam przeczesywać jej myśli.
Jej rodzice, tak jak i ona, byli w innym stadzie. Matka umierała w skutek obrażeń odniesionych w walce z pumami. Nikt nie umiał jej pomóc. Lekarze nie dawali jej szans na przeżycie, mimo podjętego leczenia. Ojciec nie odstępował jej na krok. Nie chciał stracić jej tak, jak stracił córkę.
Trochę się zdziwiłam. Odczytywałam myśli dalej.
Kilka lat temu, podczas spaceru po lesie jej siostra oddaliła się od rodziny. Szukali jej. Niedaleko była rwąca rzeka. Kiedy ujrzeli kosmyk z jej grzywy zaplątany w bezlistne krzaki, oraz drugi kosmyk płynący z nurtem rzeki - poddali się. Jej ciała nigdy nie odnaleziono.
Spróbowałam przypomnieć sobie moje wspomnienia. Las. Ból wyrywanej grzywy. Paniczny galop w poszukiwaniu rodziny. Przerażenie i smutek. Bezsilność. To wszystko pasowało do siebie. Klacz przez cały czas z przejęciem coś opowiadała. Nie wiedziałam co, nie słuchałam jej.
-... pomyślałam, że pogalopuję tutaj, widziałam, że ktoś tu jest, szukam...
- Grace? - przerwałam jej.
- Tak? Chwila, skąd ty znasz...
- Jestem twoją siostrą.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz