Nie wiedziałam co robić. Miałam właśnie myśl, żeby iść po pomoc, ale przypomniało mi się, że prawie wszyscy wyruszyli na jakąś wyprawę... Musiałam szybko myśleć. Przypomniało mi się pewne jezioro, które miało magiczne właściwości. Leżało w pobliżu mojego byłego stada. Wprawdzie było daleko, ale mama nauczyła mnie takiej sztuczki z mocą natury. Wzięłam klacz na plecy i z ziemi wyrósł kwiat. Weszłam do niego i ten schował się pod ziemię. Po chwili byłam nad jeziorem. Włożyłam klacz do wody. Po kilku minutach rany powinny zniknąć. Powiedziałam coś sama do siebie i nie usłyszałam swojego głosu, tylko głos klaczy... Kwiat spowodował zamianę głosów...
<Limonka C.D.>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz