Spacerowałam po jakimś pięknym lesie. Drzewa szumiały towarzysząc
radosnemu świegotaniu ptaków. W moją grzywę dmuchał lekki wietrzyk
pozostawiając w nozdrzach zapach świeżej trawy. Pogoda była cudowna.
Byłam szczęśliwa, że w końcu odnalazłam miejsce, gdzie mogłam zostać do
końca życia. Brakowało mi tylko przyjaciół... których z resztą nigdy nie
miałam. Gdy mijałam "zakochane pary" i jakieś przyjaciółki robiło mi
się bardzo przykro. W końcu, każdy ma tu przyjaciół, nie to co ja... To
musi być cudowne uczucie wiedząc, że można na kogoś zawsze liczyć.
Wspaniale jest na pewno mieć przyjaciela, ale takiego prawdziwego na
zawsze. Zauważyłam wśród drzew jakiegoś konia. Może znajdzie trochę dla
mnie czasu i się zaprzyjaźnimy? Może zostałby moim pierwszym
przyjacielem?
Podeszłam do siwej klaczy...
Faith ?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz