Ktoś mnie śledził. Nie wiedziałam kto to. Na pewno wróg. Skoro tak, muszę go zaprowadzić jak najdalej od stada. Udawałam, że nic nie wiem. Poszłam do samego środka lasu. Rozglądałam się. Usłyszałam stukanie kopyt.
- Idealnie- pomyślałam.
Stałam bez ruchu.
- Haha, niewiarygodne, jacy jesteście przewidywalni- zaśmiał się wróg. Był ogierem.- I co? Teraz nie masz żadnych szans.- zza drzew wyłonili się inni.- Poddasz się, czy mamy Cię zmusić?
- Nie ma takiej potrzeby- uśmiechnęłam się, i kopnęłam najbliższego ogiera.
I wtedy zaczęła się walka. Wszyscy się na mnie rzucili. Uniknęłam kilku ataków, jednak nie spodziewałam się jednego. Nie wiedziałam, że jest ich więcej, niż 10. Doliczyłam sobie ich 11. Ostatni wsunął się pod innych, i związał magią kopyta.
- Haha! Z nami nigdy nie wygracie- zaśmiał się szyderczo ogier.
- Na pewno?- zapytałam.
Miałam w głowie plan.
- Na pewno! Nigdy nie wygracie z takimi, jak my! Jesteśmy niepokonani!- powiedział z dumą.
- Już nie- powiedziałam.
Szybko stworzyłam kulę energii, którą uderzyłam w wroga. Reszta rzuciła się na mnie. Szybko zdmuchnęłam ich powietrzem. Wszyscy leżeli na ziemi nieprzytomni. Uciekłam im, ale wiem, że jeszcze ich spotkam... (Tu du du duuuu! xd)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz