Podczas, gdy zastanawiałem się jak pomóc Rose, jakiś głos wyrwał mnie z zamyślenia.
- Zabierzcie go na arenę. Zobaczymy co potrafi.
***
- Przywódca NIE ŻYJE !!! Resztę rozszarpały wilki ! Nie zostało już nic ! Ta siwa uciekła, a Melodia razem z nią !
Ogiery zrobiły wielkie oczy. A po chwili ... zaczęli się śmiać i dębować ! Jeden z nich znowu zwrócił uwagę na mnie.
- A co z nim ?
- Hmm ... może się przydać. Wtedy nawet przy tej ranie zadanej biczem nie przełamaliśmy go - powiedział inny.
- Przyłącz się do nas. Nie chcemy cię zabijać. Nie mamy już na to ochoty.
Pokręciłem przecząco głową. Moje oczy posmutniały. Przypomniałem sobie Kracyta, który kiedyś uciekł przywódcy.
- Czemu nie chcesz ?
- Moje miejsce jest w Stadzie Białej Róży.
Jeden z ogierów roześmiał się pogardliwie.
- I co może jeszcze macie dużo klaczy na zawołanie ? Chłopie decyzja ! Albo żyjesz i przystajesz do nas albo ... cię zabijemy.
Roześmiałem się, ale to nie był przyjemny śmiech. Trzy ogiery przeszedł dreszcz. Wstałem i otrzepałem się z piasku. Moja grzywa zaczęła płonąć. Po chwili cały płonąłem. Ogiery odruchowo się cofnęły.
- A więc władasz ogniem ? No cóż rób co chcesz my idziemy szukać szczęścia gdzie indziej.
***
Galopowałem w lesie. Zgubiłem się. Nie wiedziałem gdzie jest stado. Chciałem jak najszybciej zobaczyć Rose. Nagle moje zmysły (wszystkie poza wzrokiem) zaczęły się wyostrzać. Spojrzałem na moją sierść. Z gniadej stawała się kara. Moje skarpetki zanikały. Po chwili mój wzrok zaczął się pogarszać. Wszystko zrobiło się szare, a po chwili widziałem tylko kontury. Powiedziałem coś. Mój głos brzmiał inaczej. Zawsze miałem tubalny głos, natomiast teraz był on niemal piskliwy. No i inne głosy brzmiały w moich uszach inaczej. Po chwili do tego wszystkiego dołączył częściowy zanik pamięci. No tak ! Zawsze tak się dzieje jak zaczynam cały płonąć. Eh. Może to potrwać od kilkunastu minut do nawet kilkunastu dni (do tej pory najdłużej to 14 dni). Wpadłem na jakąś łąkę. Stało tam pełno koni. Jakieś się na mnie rzuciły. Chwilę walczyłem ale słaby wzrok utrudniał mi walkę. Po chwili pokonali mnie i związali.
***
Podeszła do mnie jakaś klacz i spytała :
(<Rose>,dokończ)
***
1. Balou dotarł do naszego stada, ale żaden koń nie może mu pomóc, bo nawet nie wiedzą, że to on. Na pytania ,,Jak masz na imię ?'' odpowiada Blue (przez zanik pamięci - wydaje mu się, że tak jest na prawdę).
2. Żaden koń go nie może poznać.
3. Tylko Balou może napisać opowiadanie, jak znów staje się sobą.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz