Odprowadziłam Keya do jaskini i poszłam spać. Miałam nadzieję, że jutro będzie mógł już latać.
***
Był ranek. Wstałam poszłam wychlapać się nad jezioro. Przy okazji zebrałam z dna algi na obłożenie skrzydeł pegaza. ten sposób polecił mi Szaman. Cała mokra wyszłam po godzinie na brzeg i pokłusowałam do ogiera. Zastałam go skubiącego trawę na łące.
-Hejka!- przywitałam go.
-Witaj- odpowiedział- jakie lekarstwa tym razem dla mnie przygotowałaś?
-Prosto z dna oceanu- roześmiałam się- specjały szamana.
-Na skrzydła?- upewnił się
-Tak. I na mózg.
-Nie przyda się. Dzięki za opiekę- uśmiechnął się
-Spoko nie ma za co.- odpowiedziałam i wzięłam się do pracy. Poprosiłam chorego o położenie się. Wodorosty brałam po kolej i kładłam, wmasowywując w skrzydła. Kości na szczęście już się zrosły, pozostaje tylko kwestia płynności ruchu i wyglądu. Da się załatwić.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz