czwartek, 7 marca 2013

Od Leben Schnee


Poszedłam przed siebie, nie zważałam co czeka mnie. Każda sekunda w życiu się liczy. Jestem mała, ale samowystarczalna i to mi wystarcza. Towarzyszył mi dzielnie mój towarzysz, kot, na imie miał Antoni, rasy mieszanej ale wyglądal tak :
Antoni siedział mi na grzbiecie i patrzał na świat dużymi,czarnymi, pełnymi nadziei oczami. Maszerowałam żwawo, Antoś zapytał mnie, na szczęści był to kot czarownicy który potrafi mówić :
-Leben dla czego jesteś taka, no wiesz, jakaś zdenerwowana.-Zapytał kruszącym głosem
-Nie wiem, nie wiem.-Odpowiedziałam i załamałam się, Antoś jak zawsze zawsze wiedział co leży mi na sercu.
-Mów, wiesz że jestem zaufany.-Widziałam że mi współczóje


-Z tamtego stada, zostawiłam Felka mojego źrebaka, i Agenta mojego partnera.-Połozyłam się na ziemi, a Antoś usiadł obok mnie, nasłóchójąc dzwięku-Kochałam Felka, lecz Agenta trochę mniej.
Usłyszałam dzwięki które nie brzmiały zbyt przyjaźnie. Szybko wstałam , iż Antoś też się przestraszył wskoczył mi na grzbiet. Gniady ogier i siwa klacz podeszli do mnie, siwa klacz zaytała :

(Rose? Tak o Ciebie mi chodzi)

5 komentarzy:

  1. Poszedłam...szedłam...szedłam...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak, ale Looney, ty też popełniasz błędy ;p

      I postaram się to ogarnąć...

      Usuń
    2. Rosee nie chroń z takim zaangażowaniem ludzi nie mających słownika xd

      Usuń
  2. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  3. Nie to nie jest całe opowiadanie

    OdpowiedzUsuń