Od Fleur du désert - do Wolf Dark

Spokojnie kłusowałam, szczęśliwa. Od urodzenia nikt mnie nie kochał poza ojcem, którego prawie nie znałam, a teraz byłam wolna. Poczułam wiatr w grzywie. Po chwili zaczął padać śnieg. Roześmiałam się głośno. Nie znałam terenów. Biegłam przed siebie. Nie wiem nawet czego szukałam. Śnieg padał coraz mocniej. Przypomniały mi się słowa Rose.
,, Uważaj na granice. Przy nich często czai się Wolf Dark. Nasz wyrzutek. Jest niebezpieczna.''
Oraz moja odpowiedź. Była nieco zuchwała, ale zgodna z prawdą.
,,Nie boję się jej. Po tym co przecierpiałam, nawet śmierć wydaje się szczęściem i przyjemnością. Nawet przy torturach czy katuszach''
***
Doszłam do jakiegoś płotu. To chyba są granice. Ciekawe co jest tam. Hmm ... Nagle pojawił się kary koń, a właściwie klacz.
- Kim jesteś ? - krzyknęła niemiłym tonem
- Fleur du désert. Gdzie jestem ?
- Można se na tym język połamać. Na moich terenach. Co tu robisz ?
- Nie wiem. Szukam siebie. Swojej chęci do życia.
***
- Ha ha ha ! Mięsko, mięsko. - cieszyła się WD - co by tu z tobą zrobić ?
Patrzyłam na nią lekko przerażona. Nagle klacz zmieniła się w czarną pumę i skoczyła na mnie.
***
Rozpoczęła się walka. Nie chciałam jej zrobić krzywdy sama nie wiem czemu. Ona atakowała z zawziętością. Machnęła łapą i zrobiła mi ranę na brzuchu. Potknęłam się i przewróciłam. Brakowało powoli mi sił. Natomiast jej jakby przybywało sił z każdą chwilą walki. Kopnęłam ją słabo i usłyszałam przerażający śmiech.
- Wezmę ciebie do mnie. Zobaczymy jak długo wytrzymasz.

(Wolf Dark ?)

Od Balou : Miejmy nadzieję, że nie przekroczysz granic stada. Sam już nie zrozumiałem. To ty przeskoczyłaś płot na walkę czy WD na nasze tereny ? Rose (lub francusko dla Fleur, Rosee) ratuj !