Pierwszy płatek spadł na mój nos. Otrząsnęłam się i spojrzałam w górę.
- Delicate! Śnieg! - powiedziałam. - Lubisz, gdy pada?
Klacz potrząsnęła głową energicznie.
- Niecierpię! - odpowiedziała. - Ja kocham życie, światło... A w czasie, gdy on pada, wszystko umiera i robi się białe.
*****************
I znowu przyszła zima...
- Chodźmy już do domu - powiedziała klacz i zaczęła iść.
Wstałam i zaczęłam kłusować za nią.
*****************
- Ale zii..mno. - powiedziałam przyspieszając trochę.
Delicate także ruszyłą szybciej. Cała drżała. W pewnym momencie śnieg zaczął tak mocno sypać, że nic już nie było widać.
- I co teraz? - zapytała klacz zatrzymując się nagle. - Nie dojdziemy tak do domu.
- Nie bój się. - uśmiechnęłam się i zamieniłam sie w istotę z
powietrza. Zaczęłam dmuchać wiatrem dookoła, rozwiewając białe płatki.
**********************
- Już możemy iść - powiedziała
Zaczęliśmy iść.
W połowie drugi, Wea przestała wiać wiatrem.
- Nie dam już rady...
Chwilkę pomyślałam i zaczęłam świecić moim światłem.
Od razu w wokół nas było bardzo jasno.
********************
- Super. - uśmiechnęłam się. - Chodźmy.
Po kilkunastu minutach drogi doszliśmy na łąkę. Była na niej około 4cm warstwa śniegu.
- Eh.. A myślałam, że będzie już wiosna. - powiedziała Delicate. - A tu co? Znowu wróciła ta głupia zima.
Kiwnąłam głową.
**********************
- Chodźmy lepiej do jaskini - powiedziałam i spojrzałam na jedną jaskinie
- Dobrze
Weszliśmy do środka jaskini.
Oświeciłam ją, i usiadłam.
*************************
Długo siedzieliśmy nic nie mówiąc, aż się odezwałam.
- Masz rodzeństwo? - zapytałam, żeby załagodzić ciszę.
Klacz kwineła twerzdząco głową.
*************************
- Mam brata Rafaella - spojrzałam się na Wee - A ty masz rodzeństwo?
- Tak - odpowiedziała - Mam brata - Mefisto
- Fajnie...
*************************
- Lubisz go? - zapytałam, a widząc zdziwienie na twarzy klaczki wyjaśniłam. - Bo wiesz.. Dużo rodzeństwa drze z sobą koty.
- Mhm.. Tak, bardzo. Nie wyobrażam sobie, żeby było inaczej. - odpowiedziała. - A ty?..
- Tak samo. - uśmiechnęłam się.
**************************
- Ciekawe gdzie teraz jest?
- I gdzie są inne konie...
Popatrzyliśmy na siebie
**********************
- No właśnie... - odpowiedziałam.
- Myślisz, że nic im sie nie stało? - zapytała się mnie klaczka.
Pokręciłam głową.
- Nie... Pewnie schowali się przed śniegiem. - zastanowiłam się.
***********************
- Może pójdziemy ich poszukać? - spytałam
- W taką zimę?
- Tak.
- Chyba to zły pomysł - popatrzyła na mnie
****************
- No co ty! Nie powiesz, że sie boisz chyba? - zasmiała się.
- Nie! - odpowiedziałam. - Chodźmy.
Wyszliśmy na zewnątrz. Wiatr chulał jeszcze bardziej.
- To gdzie idziemy najpierw? - zapytałam się.
**************
- Nie wiem....
- Hm...Może do...
- Do...?
- Do tego głównego lasu?
********************
- Tego Pewnego Lasu? - zapytałam się.
Delicate pokiwała głową. Pomyślałam przez chwilę.
- Nie! - pwoiedziałam. - Dlaczego mieliby iśc do lasu w śnieżycę? Chyba bardziej do grot.
- No tak. - zaśmiała się klacz. - To chodźmy je przeszukać.
********************
Chodziliśmy po terenach stada.
Nagle Wea usłyszała znajomy jej głos.
- Delicate, gdzieś tu jest mój brat! - powiedziała i spojrzała na las
- Czyli jednak są w lesie...
**********************
- Mhm... - odpowiedziałam.
Pobiegłam za głosem brata. Dla ułatwienia
ponownie zamieniłam się w istotę z powietrza i podmuchami torowałam
sobie drogę. W końcu dostrzegłam go pod drzewem z resztą stada.
Zawołałam Delicate.
*************************
- Są tutaj! - powiedziała do mnie Wea - Super - podeszłam do niej i zobaczyłam moich rodziców i brata.
Rose na mój widok, wstała i do mnie podeszła
(Rose?)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz