Ruszyłem w stronę obozu tamtych koni. Wzbiłem się w powietrze. Szli właśnie w stronę naszej łąki. Szukali uciekinierów, o których tyle mówili. Wylądowałem na drzewie i obserwowałem osadę. Zaostało tu tylko kilka koni. Uśmiechnąłem się. Zobaczyłem naszych porwanych. Na Rose siedział wąż. No tak ! Irina. Zobaczyłem Snowa. To on wysyłał myślami wiadomości do mnie. Zeszedłem z drzewa i podkreadłem się do naszych. Strażnicy stali daleko i nie zwracali uwagi na nich. Wysunąłem bezszelestnie łeb z krzaków. Snow leżał zwrócony łbem w moją stronę. Gdy mnie zauważył zrobił wielkie i oczy.
- Co ty tu ... - zaczął
- Nieważne - przerwałem mu szeptem - chciałęś to jestem.
- Po co ? - syknęła Irina.
- Nie rozumiesz ? Oni nic nie wiedzą. Oni myślą, że Melodia zdradziła. - szepnąłem jej do ucha.
Spojrzała na mnie z uznaniem. Zrozumiała. Tylko my wiemy o planie. Nic nie mówiłem. Uwarzając na Snowa spaliłem jego więzy. Przesunął się bezszelestnie w krzaki. Zarzuciłem go na plecy i poleciałem z nim na naszą łąkę.
***
Tym samym sposobem przywiozłem Anabelle. Spojrłem na Snowa i odwróciłem się. Już chciałem ruszyć w stronę jeziora, gdy poczułem lekkie szturchnięcie. Odwróciłem się i spojrzałem na Snowa. Powiedział :
(<Snow>, dokończ)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz