Co ja tu robię! To wszystko przeze mnie, byłam za słaba, uległam. Przeze mnie Balou nie żyje, a... a to mój najlepszy przyjaciel, myślałam.
Nagle jakiś kuc zaczął się do mnie "łasić". Kopnęłam go mocno, choć nigdy tego nie robiłam. Poleciał z dwa metry dalej. Prawie wstał, gdy oczy zrobiły mu się nieprzytomne, a z jego pyska zaczęła lecieć krew. Zorientował się, co cię stało, ale było już za późno. Uderzył z impetem w ziemię i zakończył swój żywot.
I do mnie coś dotarło: ZABIŁAM GO!
Wiedziałam, że morderstwa nie przykryję, przynajmniej nie przywiązana. Nic nie zdążyłam zrobić, gdy nagle zemdlałam. To ogier użył na mnie swojej czarnej mocy. Podszedł do mnie przywódca i kopnął mnie, nadal nieprzytomną, w stronę drzewa. Odbiłam się od niego z hukiem. Zrobił to jeszcze raz i powiedział:
- Zaraz zginiesz! Jeszcze jeden taki wyskok, a będę ci tak wolno i ostrożnie byś nie umarła, odcinać pysk, że będziesz klękać i przepraszać, za to, co zrobiłaś! - spojrzał na wszystkich wściekle. - Kiedy się obudzi, nie dawajcie jej nic do jedzenia ani picia przez najbliższe dwa dni. Musi pożałować za swoje czyny.
<Balou, dokończ>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz