Doszły
do mnie słuchy o porwaniu mojego brata - Snow .Przestraszyłam się ,
więc chciałam jak najszybciej się tam znaleść.Po chwili teleportowałam
się.Zobaczyłam mojego brata przywiązanego do drzewa - klasyk , koło
niego jeszcze Anabelle z Rose - co oni z tym mają?A i Rose dusi jakiś
wąż....Wszędzie były czarne ogiery.Szukam czegoś
innego...Jest!Najsilniejszy , największy i najbrzytszy - to musi być
przywódca.Nikt mnie nie zauważył.Szybko teleportowałam się tuż z tyłu
ogiera (Czuły punkt konia - nie wiedzi co jest za nim).I kopnełam go , z
całej siły.Wszyscy zaczeli wiwatować.
-Chcesz się bawić?Tylko w tej grze mam przewage
kart.Pamiętaj!-Powiedział i uderzył biczem w moje lewe kopyto.Kulałam ,
lecz wciąż miałam siłe walczyć.Z nienacka ugryzłam go w ucho.Odgryzłam
mu ucho.
Zdenerwował się.Kopnoł mnie w brzuch.Cierpiałam.Skuliłam się.Ogier już
triumfował.Były wiwaty.\ecz , szybko wruciłam do siebie.Zadaqłam mu
podobny cios.Ogier , widocznie się strasznie wściekł.Zadał mi cios w
dokładnie to samo miejsce , co przed chwilą.Położyłam się.Byłam bez
silna.Ogier też nie miał siły.Lecz on miał przewagę - nie umierał.\ja
tak.
Zdążyłam przesłać tylko wiadomość do Snow'a.
"Uciekaj , puki masz szansę.To dla ciebię się poświęciłam.Nie zmarnuj
tego.Życie za życie.".Po tych słowach wydałam swoje ostatnie tchnnienie.
Zmartwiłem się.Ale tylko przez chwilę.Teraz jestem wkurzony.Wkurzony na siebię.Rose to zobaczyła.
"Uciekaj.Teraz masz szansę.Odwrucę ich uwgę.".
-Hej!Ty , Najlepszy.Podejdź tu.Chcę ci pogratulować.-Powiedziała z
uśmiechem Rose.Dziwne , połkneli haczyk.Podeszli wszyscy.Wykorzystałem
szansę.Całą swoją złością przerwałem sznur.
"Już wiem jak to się robi!Po prostu trzeba być na kogoś złym.Poprostu.".
Pomyślałem.
Bezszelestnie udałem się do wyjścia."Brama" z drzew wyglądała tak :
Gdy przez nią przeszłem , biegłem co sił w nogach.Biegnołem już tak kilka mminut.Po chwili zatrzymałem się.
"Ależ ja byłem głupi!.Zostawiłem ich , na pastwę losu.Sam uciekłem jak jakiś samolubny ogier!Muszę zawrucić.".Pomyślałem.
Nie mineło kilka minut , byłem na miejscu.Przed bramą zatrzymałem się.I
co teraz?Śmierć siostry na marnę? Nie....Muszę coś wymyślić.
No pewnie!Dokładnie nad och "kryjówką".Była górka.Będę z tej gury
pastrzył , czy nic im nie jest.Jak anioł strusz.Nie mineł wiele czasu ,
zrealiwałem swój plan.
"Nie strugaj bochatera".Usłyszałem w głowie.
"Kto to mówi?"-Zapytałem.
"Rose."-Odpowiedziała."Mam wszystko pod kontrolą".
"Nigdy.Będę robił , to co mi się żywnie podoba".-Odpowiedziałem.
<Rose , dokończysz?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz