niedziela, 10 marca 2013

Od Faith - NA ZADANIE

Kiedy się obudziłam Kora już wstała. Była w świetnym humorze. Z zadowoleniem przeżuwała zieloną trawę, która gdzieniegdzie jeszcze chowała się pod cienką warstwą śniegu. Co najważniejsze - stała o własnych siłach.
- Dzień dobry! - radosnym głosem mnie powitała - Cudowny dziś dzień! Idealny na wędrówkę w nieznane!
- Oprowadzę cię po terenach stada. Ale najpierw trochę lekarstw.
Kora posłusznie wypiła leczniczą miksturę.
- Możemy już iść? - zapytała.
- Chodź. 
***
Szłyśmy zarośniętymi zielenią parkowymi alejami. Klacz biegała w tą i z powrotem podziwiając przyrodę. Nadal jednak nie mogła latać. Jednakże skrzydła, które przedtem były w opłakanym stanie nie wyglądały już tak źle. 
***
- Możesz przywołać Brown'a? Jest taki słodki! - Kora zaskoczyła mnie swoim pytaniem.
Zawołałam niedźwiedzia. Nie przyszedł. Zawołałam raz drugi. Znowu nic. Nagle przyleciał słowik. Zaczął latać w kółko i ćwierkać.
- Co on mówi? - spytała Kora.
- Chce nam coś pokazać. Chodźmy za nim.
Słowik zaprowadził nas do cichego i spokojnego zakątka parku. Spostrzegłam gawrę. Kazałam Korze zachować odległość.
Powoli i ostrożnie zajrzałam do środka. Zobaczyłam Browna i jego partnerkę. I małego niedźwiadka. Brown spojrzał na mnie ufnie. Pozwolił nam się zbliżyć. Kora z fascynacją podeszła. Była zachwycona widokiem małego niedźwiadka.
- A teraz zostawimy niedźwiedzią rodzinę w spokoju - szepnęłam.
***
-Dziękuję, że się mną tak opiekujesz - powiedziała Kora.
- Nie ma sprawy. Wypij to - podałam jej kolejną miksturę. Spojrzała na nią z obrzydzeniem.
- To pomoże ci szybciej wrócić do zdrowia.
- No dobrze... 
Z niechęcią wypiła lekarstwo.
- Masz - podałam jej woreczek - w środku są jagody, które zebrałam gdy byłaś zajęta podziwianiem motyla.
Klacz spojrzała na mnie z wdzięcznością.
- Opiekujesz się mną jak własną siostrą...
- Bo jesteś dla mnie jak siostra - wtrąciłam.
- Naprawdę dziękuję za wszystko.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz