- To ja powinienem zapytać o to samo.
- Chcesz się kłócić? - zapytała przekornie - Nie, wiem, że i tak nie wygram z klaczą. Przyszedłem tutaj aby trochę pomyśleć w samotności. Anastazja podeszła do mnie i także spojrzała na księżyc odbijający się w tafli. -Nad czym tak myślisz? - zapytała nie odrywając wzroku od wody. Z ciężkim westchnieniem odpowiedziałem - Nad szczęściem jaki mnie spotkało. Dopiero teraz uświadomiłem sobie jakie szczęście mnie spotkało, trafienie do tego stada było najlepszą rzeczą jaka spotkała mnie w życiu. Spojrzałem w niebo. Nigdy jeszcze nie czułem takiego spokoju, jednak wciąż czegoś mi brakowało. Nie wiedziałem czego, jakiegoś brakującego elementu. Spojrzałem na Anastazję. - Chyba powinniśmy wracać. - Tak, jest już późno. Wracaliśmy bez pośpiechu, rozmawialiśmy trochę po drodze, ale raczej szliśmy w ciszy. Gdy dotarliśmy na miejsce, wszystkie konie były na łące. Staraliśmy zachowywać się cicho, ponieważ niektóry już spali. Niektórzy spojrzeli na nas dziwnie, jakbyśmy zrobili coś nietypowego. Anastazja poszła poszukać miejsca do spania, ja też miałem taki zamiar. Dla bezpieczeństwa rozejrzałem się jednak jeszcze raz po okolicy, gdy miałem pewność, ze wszystko jest w porządku, położyłem się spać |
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz