czwartek, 27 grudnia 2012

Od Cienia

W stadzie było bezpiecznie. Była mama i tata oraz alfy. Wszystko układało się doskonale. Pumy nas atakowały, ale to co? Gdy ma się wspaniałych rodziców, alfy i stado wszystko idzie doskonale. Jednak nie dziś... 
Kiedy stado pasło się na polanie znowu zaatakowały pumy. Wszyscy stanęliśmy do walki... Nie licząc źrebiąt oczywiście... Jednak z pum rzuciła się na mnie, ale jej atak odparła mama. Uderzyła w kota z tak dużym impetem, że przeturlał się i nie wstał. Biedny zwierzak! Ale nie zadziera się z naszym stadem... Wtedy pani Rosa kazała mi się schować. Ale ja nie chciałem! Lecz ona mi kazała... Wtedy moją mamę i tatę postanowiły zaatakować pumy... Dużo pum! Cofali się i byli coraz bliżej krawędzi (walka toczyła się przy wodospadzie Wschodu). Jednak by nie dopuścić do tak okropnej rzeczy, postanowili zaatakować pumy... One rzuciły się na mamę i tatę, a pumy na nich. I wtedy... Zarwał się ten taki grunt. Nie wiem jak to się nazywa.. Nieważne. Zarwała się ziemia i stała tragedia! Mama, tata i pumy spadli w otchłań wodospadu... Wyrwałem się naglę zza krzaków
- Cień!!! - krzyczała pani Rosa
Jednak ja jej nie słuchałem. Stanąłem na samym koniuszku wyrwanej ziemi... I patrzyłem tam gdzie spadła moja najbliższa rodzina... I te wstrętne pumy....


(Pani Roso? Dokończy pani?)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz