Skubałam spokojnie trawę, dziś o dziwo, żadna puma, kojot i lampart nie zaatakowały stada. Delikatne drżenie wyrwało mnie z zamyślenia, co zjeść. Parsknęłam i podniosłam łeb.
-Cześć Irina – to wesoły ogier mnie pozdrawiał
-Witaj, Rastanie – uśmiechnęłam się do niego. Spuściłam głowę i zabrałam się do dokończenia śniadania.
-Wiesz, niedaleko jest świetna polana, mnóstwo jedzenia… Pokazać ci? – zapytał z nadzieją
-Prowadź – odpowiedziałam i pełnym gracji kłusem ruszyłam za ogierem.
-Co powiesz, na krótki cwał, będziemy szybciej?
-Z chęcią – i przeszłam kłusa do galopu. Po paru sekundach oboje cwałowaliśmy przez polanę. Otrząsnęłam grzywę i zlustrowałam okiem „pastwisko’’. Zaczęłam jeść mlecze. Potem delikatnie położyłam się na ziemię, eksponując całe siwe ciało. Rastan był inny niż reszta ogierów. Nie przysuwał się ciągle i był konkretny, nie irytował mnie.
-Ślicznie wyglądasz, gdy tak leżysz… - rzucił komplement po przyjrzeniu mi się.
-Dziękuję – odesłałam mu ciepły uśmiech.
<Rastanie, mógłbyś dokończyć?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz