wtorek, 30 kwietnia 2013

Od Silvera - CD historii Wei i Tyriona

Zobaczyłem Weę i Tyriona oraz podchodzącą do nich Rose.
Od razu pobiegłem do niej, odsunęłem i stanąłem na jej miejscu.
- Witaj Tyrion i Wea - przywitałem się - Co was tu sprowadza?
- Eee..No...-zaczęła Wea
- No po prostu...- Tyrion chciał dokończyć
- Chciał bym dołączyć do SBR...-Wea dokończyła i popatrzyła na mnie z odrobiną nadziei.
- No Tyrion - popatrzyłem na niego - Nie napsocisz nam tu?
- Postaram się nic nie robić - uśmiechnął się
- Okey... Pozwole ci tu zostać na 2 dni. Jeśli nikomu nic nie zrobisz itp, możesz zostać, ale nadal będę cie na oku.
(Wea i Tyrion? Dokończycie razem?^^)

Skyfall River dorosła

Skyfall River jest już dorosła!





Imię: Skyfall River (Sky, Riv albo Niespalona)
Płeć: Klacz
Wiek: 1 rok
Cechy: Okrutna i nieprzewidywalna przy czym niezwykle sprytna i inteligentna. Manipulantka. Potrafi zmanipulować nawet matkę tylko po to by dostać co chce. Nieprawdopodobnie silna psychicznie jak i fizycznie. Istota z sercem twardym jak krzemień i chłodnym jak stal. Nie kocha nikogo. Oprócz swojego brata. Tylko Tyriona darzy miłością i bezgranicznym zaufaniem.
Stanowisko: Wyrzutek
Żywioł: Ból, przemoc
Moce: Zmiana w dowolne zwierzę. Przyzwanie demona - Parnassusa. Potrafi zatrzymać krążenie krwi u dowolnego stworzenia tym samym zabijając je. Potrafi stać się niewidzialna. Jedna z mocy nieodkryta.
Partner: Brak.
Rodzina: Matka - Wolf Dark, ojciec - Neron, ukochany brat - Tyrion
Historia: Skyfall urodziła się jako dziecko wyrzutków. Uczyła się nieprawdopodobnie szybko. Już w wieku paru miesięcy sama przechadzała się po terenach wrogiego stada. Pewnego dnia znalazł ją samiec beta - Balou. Chciał przygarnąć ją do stada, Skyfall prawie dała się przekonać lecz próba resocjalizacji nie udała się. Sky darzy szczerą nienawiścią alfę stada za zabicie nowo narodzonego dziecka Wolf Dark. Kiedyś była zbyt młoda na zemstę. Teraz weźmie to co do niej należy. Za pomocą bólu i przelanej krwi.
Właściciel: looney111

Od Shanti - Cd historii Silvera


-Coś w końcu musi poskutkować. - usmiechnęłam się. 
Ogier pokiwał głową. Rozejrzał się dookoła, jakby czegoś szukał. Miał taką zagubioną minę..
- Coś się stało? - zapytałam.
Silver ocknął się z zamyślenia i popatrzył na mnie. Nie wiedział co powiedzieć. 
- Nie. - odpowiedział szybko. - Tak tylko...
Byłam ciekawa, o co chodzi ogierowi. Nigdy wcześniej go takiego nie widziałam.

(Silver?)

Od Delicate - CD historii Lucky'ego

- Jasne - uśmiechnęłam się lekko
Lucky wplątał mi go we włosy.
- Pasuje do ciebie - uśmiechnął się
- Dziękuje - popatrzyłam na niego
Ogier się zamyślił.
- Nad czym tak myślisz? - spytałam
- Co?
- Nad czym tak myślisz? - powiedziałam z uśmiechem
(Lucas?)


Od Silvera - CD historii Shanti

- No dobrze...-popatrzyłem na nią - Ale na prawdę już nie musi...Jakoś damy sobie radę.
Klacz uśmiechnęła się i pokłusowała.
Po chwili znów przyszła.
- i jak? - znów spytałem. Byłem pewny że odpowie że nie chcę...
- Zgodził się - uśmiechnęła się - Ale zrobi to jutro.
- Jutro? Nie zrobi tego...
- Zrobi, powiedziałam mu że jeśli tak nie zrobi, będzie musiał siedzieć w jaskini przez tydzień.
- Hehe - zaśmiałem się
(Shanti?)

od Wei i Tyriona

Wea szła przed siebie. Dotarła do miejsca, gdzie kiedyś spotkała tego źrebaka. Uśmiechnęła się lekko. Czasami o nim myślała. Nie często ale jednak. Myślała co teraz robi, jak mu się wiedzie. Czy Wolf Dark już doszczętnie zniszczyła jego dobre serce?
Naglę przystanęła jak wryta. Nad jeziorem stał młody ogier. Wyglądał na roczniaka, czyli był w jej wieku. Lekki wiatr rozwiewał mu grzywę. Wpatrzony w taflę srebrnej wody nie poruszał się, a jego kasztanowata sierść lśniła od kropelek porannej rosy.
***
Popatrzyłam na stojącego nieopodal młodego ogiera. Coś w głowie mi świtało. Był tak podobny do Tyriona, a jednak.. Przecież nie widziałam go od paru dobrych miesięcy. Jaki teraz jest? Pamięta jeszcze mnie? Przełknęłam ślinę. Koń stał tak wpatrując się w swoje oblicze. Nie ruszał się. Zrobiłam krok do przodu, jeszcze jeden. W końcu stanęłam za nim. Usłyszał mnie. Zastrzygł uszami i gwałtownie odwrócił się. Popatrzyliśmy na siebie.
***
Gapiłem się otępiały na klacz. Coś we mnie krzyczało: To Wea! jednak nie mogłem wydusić z siebie słowa. W końcu zdobyłem się na niewyraźne:
-Hej Wea...
Klacz nadal jednak stała w miejscu. Speszyłem się lekko.
****
- To.. to ty? - zapytałam cicho.
Nastąpiła cisza. Ogier długo nie odpowiedał. Wyglądał, jakby coś w nim przygasło.
- Nie pamiętałaś o mnie, prawda? - zapytał roztrzęsionym głosem.
****
Klacz nie odpowiedziała.
Uśmiechnąłem się -Mogłem się tego spodziewać..-westchnąłem- no dobrze Wea to jak tam leci..?
***
Pokręciłam głową.
- To ja raczej powinnam cię zapytać, co u ciebie. - powiedziałam.
Ogier westchnął.
***
-Jakoś się żyje. Dali mi niezły wycisk z tymi wszystkimi ćwiczeniami i treningami. Teraz chcę zacząć wszystko od nowa...
****
Spuściłam głowę. Wiedziałam już, że Tyrion nie był taki sam jak w źrebęcych latach. Nie.. Odwróciłam się machinalnie. Zaczęłam galopować w stronę Łąki, jednak coś mnie zatrzymało.
****
Podbiegłem do klaczy.
-Wea... Nie przesadzaj. Tylko nie to.
Spojrzała na mnie.
-Pokazać ci co potrafię? - uśmiechnąłem się by zatuszować stare niepowodzenia
****
Odwróciłam głowę. Ogier podszedł do mnie od strony mojego wzroku.
- Proszę cię, Wea.. - westchnął. - Daj mi chociaż szansę, okey?
Pokiwałam tylko lekko głową.
****
Zastanowiłem się co mogę jej pokazać.
Najpierw wilk, czy bardziej zebra?! Matko, jest tyle zwierząt na ziemi...
-Może ty masz jakąś inicjatywę? - odparłem zrezygnowany
****
- Ale w czym? - odburknęłam.
Ogier popatrzył na mnie smutno.
****
-W tym co mogę ci pokazać? - wydukałem. Dopiero po chwili zorientowałem się jak to głupio brzmi..-Może jednak zaprowadzisz mnie już do stada.
****
- Dorosłeś. Jesteś wyrzutkiem. - powiedziałam. - Nie mogę.
Ogier spuślił głowę.
****
-No Wea.. - okrążyłem ją - nikt się przecież nie dowie...
****
Zmierzyłam go piorunującym wzrokiem.
- Rose ma oczy dookoła głowy. - powiedziałam oschle.
***
-To prześlizgniemy się pod nią - uśmiechnąłem się szelmowsko
***
Prychnęłam.
- Przestań. - chrząknęłam. - Będę miała przez ciebie tarapaty.
***
-A już nie masz? Wea proszę cię będę grzeczny... - trąciłem ją lekko w ramię- nie bądź taka...
***
Odsunęłam się od niego.
- Nie wierzę ci. - powiedziałam
***
-A jakie masz do tego podstawy? - uśmiechnąłem się niewinnie -Mógłbym sam tam dojść, ale...
****
- Przestań! - krzyknęłam. - Nie jesteś już taki jak w młodości! Nie mogę ci ufać. Stałeś się wyrzutkiem!
****
Wea mnie troszkę zgasiła.
-Może i jestem troszkę mniej czarujący, ale to nie znaczy jeszcze, że jestem zimnym mordercą...
*****
- Zrozum, stałeś się wyrzutkiem.. - powiedziałam trochę milej widząc minę ogiera. - A wyrzutek nie może wchodzić do Stada..
*****
-Nie chcę tego zrozumieć... 
- Miałeś swoją szansę. - powiedziałam smutna. - Nie wykorzystałeś jej. Rose będzie już zawsze dla ciebie zła.
Westchnęłam.
***
-Nie obchodzi mnie Rose. Powinna się gdzieś schować. - zachichotałem - Ale no cóż skoro nie możesz. To nie będę wtrącał cię w kłopoty. - uśmiechnąłem się. - A tak na marginesie to kim są twoi rodzice? zapytałem, lecz zobaczyłem tylko smutek na twarzy klaczy...
-Wea.. coś nie tak?
****
- Nie, nic.. - odpowiedziałam cicho. - Przepraszam Cię, Tyrion.
Ogier popatrzył na mnei badawczo. Zawahałam się.
- Możesz ze mną iść.. - szepnęłam przełykając ślinę.
Już teraz bałam się ochrzanu od Shanti, Delicate, Alf..
****
-Wea! Ty nawet nie wiesz ile to dla mnie znaczy! - uśmiechnąłem się do niej. Z tym uśmiechem moja twarz wyglądała jak wielki naleśnik polany syropem klonowym. - I wiesz.. jakoś zadbamy by Rose się nie wpieniła...
****
Uśmiechnęłam się lekko.
- Cieszę się. - powiedziałam ciepło.
*****
-To świetnie. Tylko, że nie mam pewności, czy pozostali członkowie mnie zaakceptują... Jednak to nie ma już znaczenia.
*****
- Na pewno. - uśmeichnęłam się.
***
-Dlaczego tak myślisz? - zdziwiłem się - ze to nie ma znaczenia?..
****
Pokręciłam głową.
- Jeżeli się.. ekhem.. poprawisz? To może Alfy cię przyjmą.. Lecz wątpie. Inni nie mają znaczenia. - wyjaśniłam.
****
-Wea wiesz co fajna jesteś... - szepnąłem jej na ucho
******
Uśmiechnęłam sie lekko, po czym westchnęłam głęboko. Tak na prawdę, nie wiedziałam co robić.. Bałam się.
*****
-Wea nie martw się.. Jakoś się ułoży. Nie będą się na ciebie gniewać w nieskończoność.- spojrzałem na klacz- Nie pomagam ci prawda?
*****
- Starasz się. - odpowiedziałam. - Dziękuję. Chodźmy już.
Ogier usmiechnął się szeroko. Pogalopowałam na północ. Tyrion ruszył za mną.
***
-Możesz mi coś o sobie opowiedzieć? - zagadnąłem dość uprzejmie
****
- Znowu chcesz wyciągnąć jakies informacje ode mnie na temat stada..? - westchnęłam.
***
-Nie... - spojrzałem jej wesoło w oczy - bardziej informacje na temat ciebie Wea.
***
Wzruszyłam ramionami.
- Urodziłam się tutaj, w stadzie.Była wtedy zima, a dokładniej - luty - zaczęłam. - Moją mamą jest Shanti, taty nie znam.. Mam brata Mefista, jak wiesz.
****
-Pamiętam go - uśmiechnąłem się - Uratował mi skórę... A co najbardziej lubisz robić? - zaciekawiłem się
*****
Odwzajemniłam uśmiech i zwolniłam do kłusu.
- Sama nie wiem.. - zamyśliłam się. - Spacerować samotnie po zmierzchu.
****
-Serio? - wyszeptałem- mamy dość podobne zainteresowania... Ja lubię natomiast latać. To takie zabawne...
****
Zdziwiłam się.
- Umiesz latać? - zapytałam z podziwem.
***
Uśmiechnąłem się w duchu widząc jej zainteresowanie.
-Mogę zamienić się w orła, pegaza... Jest dużo możliwości. Może ty też kiedyś spróbujesz?
****
- Ale ja nie umiem. - zasmuciłam się.
Po chwili dobiegliśmy na miejsce, z którego było widać łąkę, a na niej pasące się konie.
***
-Ale ty potrafisz zamienić się w istotę powietrza prawda?
-Ale skąd ty?... - zdziwiła się
-Spokojnie to się wie. A więc skoro umiesz to penie też nauczysz się latać. Uwierz to wspaniałe uczucie!
****
Zamyśliłam się.
- To prawda. - ucieszyłam się. - Już kiedyś latalam, przypominam sobie.
- No widzisz. - zaśmał się ogier.
- Jesteśmy już przy łące... - dodałam niepewnie.
***
-A więc chodźmy.. - jęknąłem , już widziałem minę Rose i jej złość na Weę....
****
Zawahałam się. Wkroczyłam na łąkę niepewnie. Nikt nie zwrócił na mnie uwagi. W oddali zobaczyłam Rose.. Dobrze, że w oddali, pomyślałam.
***
Siwa klacz. Wyglądała nawet nawet. Jednak. Obróciła się. Mina Hitler, nogi Stalin, Oczy Mussolini.
-O mój boże... - pomyślałem i próbowałem schować się za moją znajomą. Nie wyszło. Byłem większy od Wei i komicznie wyglądały te moje podchody wyglądały komicznie...
Alfa zamaszystym krokiem podeszła do nas. Usłyszałem jak Wea przełyka głośno ślinę...

(Silvera, CD?)


Od Jenny i Shanti

Przechadzałam się spokojnie na łące, słońce pięknie świeciło, a ptaki cudnie śpiewały, w powietrzu czuć było wiosnę, te zapachy świeżej trawy, kwitnące kwiaty i dźwięk ciężko pracujących pszczół... Ach... Było cudnie, nagle wpadłam na jakiegoś konia:
-Oj... Przepraszam.
***
Stałam pod dzrewem, kiedy wpadła na mnie zamyślona Jenny. Ostrząsnęłam się.
- Nie.. nic się nie stało. - odpowiedziałam pospiesznie.
Jenny rozejrzała się dookoła.
***
-Cudna pogoda, prawda?
Zaczęłam iść jakąś ścieżką, a Shanti za mną.
-Nie najgorsza...
-Nie masz dzisiaj humoru, co?
***
- Ostatnio nie mam w ogóle humoru. - bąknęłam. - Dręczę myślami.
Klacz popatrzyła na mnie zaciekawiona.
- O co dokładnie chodzi?
Westchnęłam smutno.
- Nie ważne..
****
-Nie ważne, nie ważne, takie nie ważne, ale ty masz chyba inne zdanie na ten temat, prawda?
Klacz popatrzyła się przed siebie, a ja próbowałam przypomnieć sobie dokąd ta ścieżka prowadzi...
***
- Mam. - odpowiedziałam. - Ale to jest na prawdę nie ważne. Kto by się tam mną przejmował.
****
-Nawet tak nie mów, w całym stadzie masz wielu przyjaciół, jesteś w nim od samego początku, takie rzeczy to ja bym mogła mówić... Należę praktycznie od niedawna, może z jakiś miesiąc? Trudno jest się odnaleźć w nowym otoczeniu... Czujesz się tak jakbyś był nikim, że nikt cię nie lubi i poznać nie chce, że nie jesteś nikim ważnym, ale w rzeczywistości jest inaczej, bo każdy jest częścią tego stada...
Zaczęłam intensywnie myśleć... Wiedziałam, że szłam już tą ścieżką, tylko kiedy?
*****
Westchnęłam.
- Ciebie każdy lubi. - odpowiedziałam kręcąc głową. - Mnie już praktycznie nikt. Po tej aferze?
****
-Ja mam inne zdanie i wiesz, że każdy może coś przeskrobać...
Mrugnęłam do niej.
-To co powiesz mi o co chodzi?
***
- Już ci powiedziałam. - odpowiedziałam smętnie. - Zepsułam cały mój honor i zaufanie.
****
-Shanti... Wszystko da się naprawić, czasami może się to wydawać nierealna, ale i tak się da, wszystko można naprawić i wszystko można wybaczyć...
Sięgnęłam teraz po wspomnienia przeszłości...
***
Stałam nieruszając się. Słowa klaczy były mądre, ale ja i tak w to nie wierzyłam. Może chciała mnie tylko pocieszyć?
***
-Co tak stoisz? Chcę wiedzieć dokąd prowadzi ta ścieżka, a nie mogę sobie przypomnieć!
Uśmiechnęłam się przyjaźnie do Shanti i ta ruszyła. Zaczęłyśmy się jako tako ścigać, ale w końcu dotarłyśmy na miejsce. Już wiedziałam gdzie byłam, przypomniało mi się...
***
Nie miałam na to dużej ochoty, ale nie chciałam urazić Jenny. Była bardzo miła.. polubiłam ją.
****
-To jest to miejsce!
-Jakie miejsce?
-Kiedyś znalazłam taką ścieżkę i ona mnie zaprowadziła właśnie tu, a potem nie mogłam jej już znaleźć i nic sobie o niej przypomnieć...
Klacz zrobiła wielkie oczy...
-Co jest?
***
- Nic.. - odpowiedziałam. - Też tak jakby sobie przypominam.. Ale dokładnie nie.
****
-Pamiętam, że szłam lasem, jakąś ścieżką i natrafiłam na to miejsce, świetnie się bawiłam, ale potem nie mogłam tego miejsca znaleźć i wyparowało mi ono z głowy... Chciałam pójść z tym do Rose, ale głowę zaprzątało mi wtedy Opuszczone Pastwisko...
Wzdrygnęłam się na samą myśl o nim...
***
- Ja kiedyś w pogini za Mefistem, jak był jeszcze źrebakiem. - powiedziałam zastanawiając sie. - Tak, to na pewno tutaj.
Rozejrzałam się wokoło.
***
-Dziwne, co?
Lubiłam takie zagadki, zaczęłam się przechadzać po całej polance, nagle się o coś potknęłam, spojrzałam na dany przedmiot:
-Shanti, chodź tu szybko!
****
Pogalopowałam w stronę klaczy.
- Co się stało? - zapytałam ciekawsko.
- Zobaczy na dół..
Schyliłam się, a moim oczom ukazał się...
****
Maleńka figurka, konia...
-Nie rozumiem...
-Zabierzmy to do Rose.
Shanti wzięła figurkę i ruszyłyśmy w drogę powrotną, a miejsce znowu zaczęło wymazywać mi się z pamięci...
***
Podczas drogi zupełnie zapomniałam o niezwykłym miejscu. Po prostu zniknęło mi z pamięci.
Po chwili doszliśmy na łąkę, gdzie zobaczyłam Rose. Stanęłam.
- Co się stało? - zapytała zdziwiona Jenny.
- Idź już sama.. - odpowiedziałam.
Klacz wzruszyła ramionami i pokłusowała w stronę klaczy. Westchnęłam szczęśliwa i poszłam za "moje" drzewo. 

(Rose, CD?)

Od Lucky'ego - CD historii Delicate

-No to co?- spytał ogier
-Dalej nie rozumiesz?- spytałem
Ogier powiedział coś pod nosem i odbiegł. Patrzyliśmy za nim jeszcze przez chwile. Delicate była wspaniałą klaczą miła, mądra i piękna...Nagle poczułem zapach kwiatów. Nie wiedziałem skąd.
-To z stamtąd, opuszczone pastwisko- klacz chyba też to poczuła 
-Choć zobaczymy- Wstałem. Mniej więcej znałem historię tego miejsca...ale dziś było jakieś wyjątkowe. Przeskoczyliśmy płot i znaleźliśmy się pod brzozą. Koło nas w lekkiej rosie kwitły krokusy. Otoczyła nas większa mgła. Zerwałem kilka kwiatów.
-Przyjmiesz?- podałem je Delicate
<Delicate ^^>

Od Shanti - CD historii Silvera

- Nic z tego. - odpowiedziałam. - Jest zbyt uparty i nawet ja nie zdołam go zmusić.
Silver przybrał poważny wyraz twarzy. Pokręcił głową.
- No nic. - westchnął zrezygnowanie. - Jak tak mówisz, to nic już nie zrobimy. Poszukam innych koni, zamiast niego.
- Nie! - zaprzeczyłam. - Nie możemy mu odpuścić. Wyuczy się tego i już nie będzie nas słuchał. Nic z tego.
Ogier pokiwał głową.
- Pójdę już. - powiedziałam cicho. - Nie może lekceważyć rozkazów Alf.

(Silver?)
  

Od Silvera - CD historii Shanti

- Wiesz, mówiłaś że Mefisto może na chwilkę popilnować stado, kiedy ja, Rose i Balou coś będziemy robić, jednak on nie chcę! - Wstałem i otrzepałem się z piasku - Rafaello też, Delicate zajmuje się czymś ważnym, Mefisto nie chcę...
- A może Wea? - zapytała klacz
- Pomaga Delicate - westchnąłem
- Oj...Porozmawiam z nim - uśmiechnęła się - Zaraz wracam!
Shanti pobiegła w stronę Mefista.
Po 20 minutach, przyszła - sama.
- I jak? - spytałem od razu - Będzie mógł?
Klacz pokręciła głową.
(Shanti?)

Od Shanti - CD historii Silvera

Mefisto leniuchował, Wea gdzieś biegała za Delicate.. a ja musiałam się nudzić. Myślałam o ostatnich zdarzeniach, które nie były dla mnie przyjemne, ale nic inne nie miałam do roboty. 
Przechodziłam obok jaskini Silvera, kiedy usłyszałam jego głos:
- Shanti, chodź tutaj na chwilę. - powiedział dość głośno.
Zatrzymałam się i skręciłam w jego stronę. Minę miał dość niewyraźną, a wręcz zdenerwowaną. Popatrzyłam na niego w oczekiwaniu.
- Wiesz, mam taka sprawę.. - zaczął. - Chodzi o Mefista. Mam z nim udręki.
Zdziwiłam się. Przecież to przez Wee mam ostatnio same katusze, a Mef to była moja pociecha... 
- Jakie? - zapytałam niepewnie.

(Silver?)


Od Silvera

Popatrzyłem na Mefista zdenerwowany.
- Mefisto - podszedłem do niego - Ile razy mam ci to mówić?
- Ale Silver! - walnął kopytem w piasek - Czasem chcę mieć chwilę relaksu!
- Mefisto! Ty cały czas możesz się relaksować! Dziś kazałam ci to zrobić i co?
- Ale no weź...Jutro to zrobię...-położył się obrażony
- Tak mi mówiłeś już tysiąc razy! Idź i pilnuj stada!
Mefisto zamiast stanąć i iść, nadal leżał na ziemi.
- Mama też ci kazała pilnować w tym wieku stado? - spytał i popatrzył na mnie
- Tak - odpowiedziałem - Byłem nawet młodszy od ciebie mój drogi. Potem tego nie robiłem, bo niestety musiałem iść i poszukać nowego stada.
- To nie było twoje stado od początku?
Walnąłem głową o kamień.
- Nie, nie Mefisto. - powiedziałem
- Ja idę gdzieś indziej, pa! - krzyknął i wybiegł z jaskini.
- Och te dzieciaki - powiedziałem cicho
Położyłem się i przymknąłem oczy.
Nagle usłyszałem dźwięk kopyt.
(Shanti?)

Od Liri

Ostatnio zastanawiam się, po co ja w ogóle żyję. Nie mam żadnych przyjaciół... nawet lepszych znajomych. Co to za życie? W samotności? Chciałabym to zmienić, ale jakoś mi się nie udaje. Może jestem za mało odważna, albo po prostu- nikt mnie nie lubi i to się nie zmieni.
Jednak... nadal nie traciłam wiary. Postanowiłam się nad sobą nie użalać i spróbować jeszcze raz, lub zrozumieć, że mogę tak spędzić resztę życia- w samotności. 
Postanowiłam pójść w jakieś odosobnione miejsce. Wybrałam się nad Rzekę Duchów. Każdy mówi, że jest tam niby "strasznie". Ale ja ich nie rozumiałam. Widziałam tylko szybko płynącą rzekę i tyle. Może po prostu jeszcze wszystkiego nie widziałam... Zauważyłam, że w pobliżu stoi jakiś koń. 
Ale nie taki jakiś "zwykły koń". Tylko raczej piękny ogier... od razu wydał mi się przyjazny. Pomyślałam, że może do niego zagadam. Może w końcu odnajdę jakiegoś przyjaciela.
- Cześć, jestem Liria- powiedziałam.

Harry ?

poniedziałek, 29 kwietnia 2013

Faith + beta?

Jak zauważyliście, Faith świetnie się spisuje w prowadzeniu bloga. Nie leni się i nie popełnia błędów. Dodatkowo trudno znaleźć osobę, która jej nie lubi. To dlatego, być może już jutro, zostanie betą! :-)
Co o tym myślicie? To dobra kandydatka dla Balou? (tak, niestety nasz kochany Level z niewiadomego powodu odszedł, ale miejmy nadzieję, że powróci :C)

- Wasza Rose

Zadecydowane! Zgodnie z waszym demokratycznym głosem, to robaczek zostaje betą! xD
Pytanie WD: Tylko jak oni zrobią se dzieci?
To pytanie retoryczne, choć ja, Looney i Lenka już pewnie coś wymyślili xD

  
Od Faith:
Ten robaczek ma na imię Stefan Czesław Zdzisiek ^^  
No i jest kobietą xD

Od Angeli

Spacerowałam po jakimś pięknym lesie. Drzewa szumiały towarzysząc radosnemu świegotaniu ptaków. W moją grzywę dmuchał lekki wietrzyk pozostawiając w nozdrzach zapach świeżej trawy. Pogoda była cudowna. Byłam szczęśliwa, że w końcu odnalazłam miejsce, gdzie mogłam zostać do końca życia. Brakowało mi tylko przyjaciół... których z resztą nigdy nie miałam. Gdy mijałam "zakochane pary" i jakieś przyjaciółki robiło mi się bardzo przykro. W końcu, każdy ma tu przyjaciół, nie to co ja... To musi być cudowne uczucie wiedząc, że można na kogoś zawsze liczyć. Wspaniale jest na pewno mieć przyjaciela, ale takiego prawdziwego na zawsze. Zauważyłam wśród drzew jakiegoś konia. Może znajdzie trochę dla mnie czasu i się zaprzyjaźnimy? Może zostałby moim pierwszym przyjacielem?
Podeszłam do siwej klaczy...

Faith ?

Tyrion urósł!

Tyrion urósł! Teraz znajdziecie go w zakładce "Konie"



















Imię: Tyrion
Płeć: ogier
Wiek: 1 rok
Cechy: Skryty, zamknięty w sobie, tajemniczy, samotny, niezależny, obojętny, agresywny, gdy wrodzone zło zaczyna nad nim górować, nie panuje wtedy nad sobą i może kogoś mocno skrzywdzić, cyniczny i ironiczny, czuje się dominujący, ponieważ mimo młodego wieku jest silniejszy nawet od samca beta. Kocha zadawać ból tym, którzy myślą, że są silni i niezniszczalni. Sam pozostaje nietykalny dla pozostałych. W końcu to syn Wolf Dark... Jednak dla niektórych mógłby zrobić wszystko i postawić na szali nawet własne życie.
Stanowisko: Wyrzutek
Żywioły: Mrok, Krew
Moce: przemiana w dowolną istotę, zamiana w cień, posiada strażnika - Demona prezent od matki (ma na imię Ventus), wymazuje pamięć innych koni, ma jedną na razie nieodkrytą moc.
Partner: lubi się zabawić kosztem innych, lecz ma już upatrzoną klacz. Jednak nie ma zamiaru jej o tym mówić..
Rodzina: Jego rodzina jest bardzo osobliwa. 
Mata to osławiona Wolf Dark. Ojciec to Neron, a ukochana siostra ma na imię Skyfall...
Historia: Urodził się poza granicami stada. Miał wielkie plany. Trenował walkę i posługiwanie się mocami swoich żywiołów. Z początkowo niezdarnego i nieśmiałego źrebaka przerodził się w dziką bestię. Szybko prześcignął swoją siostrę, która na początku wydawała się bardziej obiecującym materiałem i zaczął wcielać w życie swój plan. Jednak gdzieś w głębi Tyriona tli się iskierka uczuć...
właściciel: właścicielka222

Od Delicate - CD historii Lucky'ego

- Kto? - spytał
- Szafir...-powiedziałam trochę głośniej
- Znasz go?
- Tak...
- I co? Miły? - uśmiechnął się
- Tak...On mnie kocha ale ja go nie - popatrzyłam na niego
- Aha...-popatrzył na Szafira
Po chwili był przy nas.
- Witaj Delicate! - krzyknął
- Hej - powiedziałam cicho
- Idziemy gdzieś? - popatrzył na mnie
- Nie, teraz jestem z Lucky.
(Lucky? ^^)

Od Iriny i Shanti

Westchnęłam, po raz kolejny zabłądziłam, próbując odszukać starego stada, bez żadnego skutku. Nagle jakiś koń zamajaczył mi się przed oczyma. Uniosłam brwi i intensywnie wpatrywałam się w tamto miejsce.
******
Zobaczyłam w oddali czarną klacz.. Tak, to nie mógł być nikt inny, jak Irina. Ale Irina? Przecież ona odłączyła już dawno od stada, a wieści o niej przepadły.. Chcąc się upewnić moim przypuszczeniom pokłusowałam w stronę konia.
*****
Klacz zaczęła do mnie kłusować, stanęłam w miejscu, chcąc przyjrzeć się jej bliżej. Czyżby...? Podeszła do mnie i otworzyła szeroko oczy:
-Irina! Co ty tu robisz? - zapytała zdziwiona.
-Znamy się? - mruknęłam próbując sobie przypomnieć siwą klacz, jednak nic nie wskazywało na to, że to dawna znajoma, a już napewno nie Rose.
******
- Nie poznajesz mnie? - zdziwiłam się, jednak po chwili przypomniałam sobie. - Ah.. To ja Shanti, tylko zmieniłam się.. wiesz, wypiłam eliksir. Co ty tutaj robisz?
Irina wyglądała, jakby coś ja olśniło. Uśmiechnęła się.
*******
-Shanti...! - uśmiechnęłam się spokojnie i spojrzałam na nią badawczo - Czyli jesteśmy w pobliżu stada... - myślami byłam już gdzie indziej, co tam się działo przez szmat czasu...?
-Irina, żyjesz? - z zadumy wybudziła mnie klacz.
-Przepraszam, zamyśliłam się, co z Różą?
-Co niby miało by się z nią dziać?
-No wojna, wtedy odeszłam... - pokręciłam spokojnie głową.
-Ah, no tak, żyje, ma się dobrze, jej źrebaki są już dorosłe.
-Jak ten czas leci... kto ją uratował?
********
- Wolf Dark. - pokręciłam głową z irytacją.
Irina popatrzyła na mnie ze zdziwieniem. Rozejrzała się dookoła.
- Gdzie jesteśmy? - zapytała. - Gdzie jest Stado?
- Jesteśmy na terenach, a gdzie indziej? - zdziwiłam się. - Przecież Rose nie pozwala wychodzić poza tereny..
Klacz pokiwała głową w zamyśleniu.
*******
-Jesteśmy w stadzie? - zrobiłam duuże oczy - Nie pomyślałabym, z wiosną dużo się tu zmieniło.
-Owszem - kiwnęła łbem.
-Wiesz, że polubiłam cię w tej białej szacie? - uśmiechnęłam się pogodnie i rozejrzałam się.
-Uznać to za komplement?
-T-ak. - odparłam już spokojnie z przerwą.
-To ja ci powiem, że lubię twój akcent - skubnęła ukradkiem trawę i zaczęła spokojnie ją żuć.
-Mam akcent? Nie wiedziałam - spojrzałam na nią dziwnym wzrokiem. - A co tu się ciekawego wydarzyło jeszcze?
********
- Balou został Betą... - zamyśliłam się. - Nie wiem co takiego jeszcze.. Nudy. Ostatnio jakieś ataki tajemniczych "duchów". Po za tym chyba nic.
Klacz przybrała dziwną minę.
********
-Balou? - zastanowiłam się, przypominając sobie ogiera i uśmiechnęłam się sama do siebie - No tak, od początku był bardzo zorganizowany. Idziemy coś zjeść?
*********
Odwzajemniłam uśmiech.
- Jeżeli chcesz, to ok. - odpowiedziałam. - Ale zastanawiam się, czy chcesz znowu dołączyć do Stada.
********
-No w sumie, i tak nie mam gdzie się podziać, skoro zapraszasz... - zamyśliłam się i rozejrzałam za alfą.
*********
Ucieszyłam się bardzo z reakcji klaczy. Bardzo ją lubiłam.
- Chodź, zaprowadzę cię do Alf. - powiedziałam widząc jej rozproszenie.
**********
Pokłusowałyśmy w centralną stronę stada, nie spotykając nikogo po drodze, po chwili ujrzałam Rose i Delicate.
-Od kiedy ona jest siwa? Gdy była źrebaczkiem była kasztanowa.
-Zmieniła maść, jest bardzo podoba do niej? - szepnęła.
-Owszem, pewnie dużo ogierów się koło niej kręci, że jest młodą alfą, znam to uczucie...
-Szafir? - uśmiechnęła się zwadiacko, trzepnęłam ją lekko w bark i zaśmiałam się krótko.
*********
- Idziemy od nich? - zapytałam cicho.
Klacz przełkneła ślinę i pokiwała głową. Wyglądała jakby wcale nie chciała tego zrobić.. To była nieodwracalna decyzja.
*********
-Dobrze, przecież się nie boję, chociaż zróbmy to w innym stylu... - uśmiechnęłam się podstępnie...
**********
Popatrzyłam na klacz zaciekawiona.
- Jak?
*********
-Ano tak - zamieniłam się w wiewiórkę i wspiełam na grzbiet klaczy.
-Hola! Mam iść jak jakaś wariatka poprosić by do stada dołączył wiewiór?
-Rose zrozumie - uśmiechnęłam się i zapiszczałam głośno.
********* 
Podeszłam niepewnie do Alfy.
- Ymm... - zaczęłam się jąkać. - Ta.. znaczy to.. chce dołączyć do Stada.
Zaczęłam tłumic w sobie śmiech widząc zdziwioną minę Rose.
*****
Przwróciłam się na rudy grzbiet i zaczęłam się piskliwie śmiać, Rose patrzyła na klacz jak na niespełną rozumu. Po chwili przeskoczyłam i uczepiłam się grzywy Alfy.
-Shanti, co to ma znaczyć?! - zagrzmiała.
-No, bo... - zaczęła się śmiać. Zeskoczyłam na ziemię i z powrotem zmieniłam się w konia.
-Irina! - krzyknęła zdumiona Rose.
*****
Parsknęłam nieopanowanym śmiechem. Irina także zaczęła chichotać.
- Tak, ja. - powiedziała klacz uśmiechając się.
*****
-Nie zrozumiem cię... - rzekła alfa i ostrożnie do mnie podeszła. Rzuciłam się na nią i przytuliłam ją z całej siły.
-Wracasz? - zapytała wesoło.
-Owszem, ale pierwsze - spojrzam z powrotem na Shantie - Idziemy coś zjeść...
*******
Pokiwałam głową i zostawiając osłupiałą jeszcze Rose udaliśmy się na łąkę. Irina rzuciła się zażarcie na trawę i zaczęła jeść ją jak opętana. Pokręciłam głową uśmiechając się i także zaczęłam skubac trawę. Dzień był taki piękny..