Pytała się mnie o Opuszczone Pastwisko.
Potaknęłam więc. Spowodowałam tajemniczą aurę.
- Słuchaj... To było dawno temu.
Usiadła bliżej.
- Zanim powstało to stado, na tym miejscu było mniej więcej naszych rozmiarów stado... Jego nazwa nie jest dokładnie znana, jednak nie żyło w zgodzie. Wyobraź sobie, że w konflikcie zabito nawet własną alfę. Para beta rozwiodła się. Nie pragnęła władzy, lecz zemsty. Gdyby mogli, rozeszliby się, ale wiele śmiałków zginęło. Pastwiska otaczały lasy, gdzie żyły wilki. A oni... Nie mogli już ze sobą wytrzymać. Była więc tylko jedna opcja: zabić się nawzajem, by zostało jak najmniej koni - najsilniejszych.
Jenny nie mogła doczekać się dalszej części. Położyła głowę na trawę, wyobrażając sobie CHAOS. To słowo, wirujące gdzieś po naszych zadbanych ziemiach.
- Co dalej? - wreszcie zapytała.
Zamyśliłam się.
- I tak się działo. Nie wyobrażasz sobie bólu. Ziemia była zryta, trawa zjedzona. Stawało się coraz ciaśniej. Za dużo drapieżców i przybywały miejsca, które trzeba było unikać szerokim łukiem, gdyż były skażone i śmierdziały zwłokami. Popełniali samobójstwa. Wychudzone, pełne gniewu stworzenia, wreszcie skończyły na jednej łące. Nie było łatwo. Zabijali nowo narodzone źrebaki, by je zjeść. Czasami czekali, aż się wychowa, by mieć więcej mięsa. Nie byli już roślinożercami.
Ciarki przeszły jej po plecach. Przypomniało mi się coś.
- Wspomniałam już o zabijaniu klaczy w ciąży? Nie wiem czemu, ale uważali, że to przyniesie im więcej. Wtedy nie stanowiły żadnej ważnej hierarchii w grupie, były jedynie do rozmnażania. Zaciągano wtedy takie do lasu, gwałcono, czekano... - trochę przesadziłam, ale chciałam mówić prawdę. - A gdy przyszedł już czas (każda wiedziała, kiedy nadejdzie i do tego czasu cierpliwie się modliła o jak najlżejszą śmierć), powoli rżnęli kopytem jej brzuch, by najpierw wydostać z niego małego. Był deserkiem. Kładziono go obok matki i ona tam umierała, gdy żywcem ją jedzono. Szkoda było marnować im sił na zabijanie jej jak najszybszym sposobem.
Na pysku Jenny malował się strach.
- Wreszcie jednak nastąpił pewien przełom. Było trochę lepiej, koni mniej. Nastała wiosna, to zawsze nowe korzyści. Czasami w zimę przecież było można zamarznąć.
Niektórym udało się uciec. Prawdopodobnie skończyli w różnych lasach. Ci, którzy zostali, zginęli ze starości, naturalnie. To ci najsilniejsi, którzy kochali swoje tereny. Rozmnożyli się, ale dokładano wszelkich starań, by małe nie wyrosły na takich...
Nagle klacz wstała.
- Słyszałam, że WD ma korzenie tych, co uciekli.
Pokiwałam, że to możliwe.
- Dziękuję. Wystarczy... Już rozumiem. Opuszczone Pastwisko to te miejsce, gdzie przez tyle lat...
- I wszędzie są szczątki. Tak, tam gdzie stoisz także. Gdzieś pod ziemią. Wszędzie. A na Opuszczonym Pastwisku podobno straszy.
I tyle informacji chyba jej wystarczyło. Odskoczyła i pobiegła do reszty. Widziałam, że rozglądała się po bokach.
''Zaciągano wtedy takie do lasu , gwałcono , czekano'' Gwałt? D: Gwałcili biedne bezbronne klacze? Chańba im!
OdpowiedzUsuńNo teraz to będę rzygać. CCC:
OdpowiedzUsuńZarzygaj Rose , proszę ;D
UsuńWnusiu, rzygaj do kuwety C:
Usuń