niedziela, 28 kwietnia 2013

Od Faith i Jenny

Po zdarzeniu, które miało miejsce przed chwilą biegłam ile sił w poszukiwaniu kogoś ze stada. W końcu natknęłam się na Jenny.
- Jenny... - zaczęłam zdyszana - nie widziałaś przypadkiem żadnego z lekarzy? W lesie z nieba spadł jakiś tajemniczy obiekt, nie roztrzaskał się doszczętnie, jednak odłamki poraniły konie, jest mnóstwo rannych..
***
-Co!? Nie, nie widziałam, wszyscy poszli na jakąś wyprawę, żeby znaleźć jakiś kwiat, czy coś. Zostali tylko opiekunowie, ja i kilka innych koni...
Spojrzałam się na Faith.
-Odpocznij chwilę i opowiedz mi wszystko po kolei...
***
- Nie mogę.. - od przebiegnięcia wielkiego dystansu bez odpoczynku zaczęło mi się robić ciemno przed oczami - trzeba zebrać wszystkich z mocą uzdrawiania.. Nie ma czasu, ktoś może się wykrwawić.. Sindre już wie, jest na miejscu, uzdrawia rannych, jednak jeden koń to za mało.. Chodź, pogalopujmy tam, przy okazji odwiedzimy łąkę, tam powinno być kilka koni z taką mocą..
***
-Faith spokojnie... Odpocznij sobie chwilę, a ja sprawdzę, czy ktoś może nam się przydać...
Klacz usiadła, a ja czym prędzej pobiegłam na łąkę. Nie było jednak nikogo kto mógłby się przydać...
-I jak?
Faith zapytała mi się od razu jak się pojawiłam.
-Niestety, ale jest inne rozwiązanie, powiedz mi tylko jaki masz żywioł...
***
- Panuję nad umysłem i naturą.
***
-To świetnie. Dzięki mocy natury możesz wytworzyć kwiatowy pąk, który przeniesie ciebie i konie w pobliżu w dane miejsce. Miejscem tym jest jezioro żywiołu daleko stąd. Koń, który zostanie w nim zanurzony wyzdrowieje... Ja mocą wody mogę postarać się o uleczenie niektórych ran, mama mnie tego nauczyła... A teraz prowadź. Musimy się pośpieszyć.
***
- Masz rację..
Galopowałyśmy w dal, nie zwracając uwagi na otaczające nas zimno.
***
Na miejscu było wiele koni. Niektórzy nie z naszego stada. Były tam też mniejsze zwierzątka. Ujrzałam też Sindre. Podbiegłam do niego.
-Sindre zajmij się tymi końmi, które najbardziej potrzebują pomocy, dobrze?
-Tak...
Faith zbierała niektóre konie i tworzyła kwiat. Ja podbiegałam do reszty i używałam mocy wody. Konie, którym pomogłam odchodziły na bok czekając na Sindre, które zaprowadzi je do stada.
***
Kiedy wszyscy byli już w pełni sił podeszłam do nieznanego obiektu. Zauważyłam drzwi. Ostrożnie je otworzyłam i po chwili wahania weszłam do środka. Zobaczyłam mnóstwo kolorowych guzików, światełek i dźwigni. Zawołałam Jenny. Z ciekawością zaczęła przyglądać się temu wszystkiemu. Nacisnęłam przypadkowy guzik. Wszystko wokół zawirowało. Trwało to chwilę, następnie machina uderzyła o coś twardego. Otworzyłam drzwi. Wyszłam na zewnątrz.
Wszystko wydawało się takie nieznane, wręcz dziwne. Ze zdziwieniem stwierdziłam, że po ziemi chodzi mnóstwo dziwnych istot.
- Jenny, odwróć się! - krzyknęłam. Klacz odskoczyła jak oparzona. Brakowało kilku centymetrów, aby zgniótł ją wielki dinozaur stąpający po terenie stada.
***
-Co to jest!? Czy ja śnię, czy walłam się mocno w głowę?
Faith kopnęła mnie.
-Aaau... Oszalałaś!?
-Nie śnisz...
Zaczęłyśmy uciekać. Znalazłyśmy jaskinię. Schowałyśmy się do niej.
-No chyba jesteśmy bezpieczne...
-Jeeny odwróć się...
Wielkie ptaki...
-Aaaa!!!
Zaczęłyśmy uciekać...
***
- Może lepiej wróćmy..?
- Tak, to dobry pomysł..
Przestraszone i zdziwione zaistniałą sytuacją zaczęłyśmy szukać machiny. W końcu ją znalazłyśmy.
- Który przycisk nacisnąć..?
- Nie wiem.. Naciśnijmy wszystkie!
Po naciśnięciu wszystkich guzików machina znowu zaczęła wirować. Kolejne mocne uderzenie o twardą ziemię. Widok był zupełnie inny. Na środku zielonej polany ciągnęła się leniwie płynąca rzeczka. Na horyzoncie widać było źrebaka. Źrebaka łudząco podobnego do mnie. Bo to byłam ja... Kłusowałam razem z rodziną. Na ten widok gorzka łza przepełniona żalem popłynęła mi po policzku.

C.D.N.

13 komentarzy: