czwartek, 25 kwietnia 2013

Od Jenny i Wolf Dark cz.6


-Co... co ty tu robisz?
***
-Mieszkam. I mam nadzieję znaleźć coś na ząb. My się już znamy, prawda..?
***
-Przecież ty mieszkasz w lesie po za Granicami Stada...
-To nie mogę wyjść na spacerek, kochana?
Wstałam z ziemi i odsunęłam się o kilka kroków, wspominając moje ostatnie spotkanie z nią...
***
-Poza tym przyszłam odzyskać to co moje...- wymruczałam, gdy ciemne niebo przeszyła błyskawica. Zaraz potem donośny trzask, grzmoty... Na ułamek sekundy nastała niepokojąca cisza..
***
-Co? Co twoje? Co przyszłaś odzyskać?
Czego ona chciała, mogła chcieć wszystkiego, a może chodzi o... Nie na pewno nie... Przełknęłam ślinę i na wszelki wypadek otoczyłam się niewidoczną barierą wodną.
***
-Przyszłam po moje dzieci. Nie oddacie ich bez walki. Jednak.. Dziś jestem gotowa na wszystko... - skuliłam się do skoku, ukazując szereg ostrych jak brzytwa zębów. Moje oczy płonęły blaskiem niepohamowanego gniewu i żądzy zemsty... - Teraz jestem gotowa by odzyskać to co kiedyś utraciłam...
***
Byłam spokojna, nie czułam się jeszcze zagrożona, ale wzmocniłam barierę, tylko o co jej chodzi z tymi dziećmi...
-O co ci chodzi...
Ciekawość była teraz większa od strachu.
***
-Moje dzieci kotku. I twoja bariera nie przeszkodzi mi cię zlikwidować... - delikatnie przekroczyłam jej barierę
***
Jej dzieci? Wiedziałam, że je ma, ale czemu szuka ich tutaj....
-A czemu szukasz ich tutaj.... Przecież Stado jest...
Zamilkłam... Gdzie jest stado? Ostatnio nie zastanawiałam się nad tym pytaniem, a powinnam...
***
-Stado jest daleko stąd.
***
Byłam głupia...
-To czemu szukasz ich tutaj...
Powtórzyłam pytanie, zastanowiłam się chwilę i powiedziałam już pewniejszym głosem:
-Czemu szukasz ich tutaj.
Wolf Dark wyglądała tak jakby odpowiedź była oczywista i taka prosta... No cóż, wielu rzeczy nie wiem, w końcu w stadzie nie ma mnie już koło dwóch tygodni...
***
Czasami patrząc na takie postacie chciało mi się płakać i śmiać jednocześnie.
-Ponieważ trafiłyśmy na ścieżkę-w-jedną-stronę - zmarszczyłam brwi - i tylko idąc pod prąd dotrę do stada. To nielogiczne ale prawdziwe..
***
Nie miałam pojęcia o co jej chodzi... Ale nie dziwiłam się, podobno miała bogatą przeszłość, kto wie co mogła jeszcze wiedzieć... Może wiedziała nawet coś ciekawego o mnie... No cóż, wolałam jej nie wchodzić w drogę rzuciłam szybkie "Cześć" i poszłam w przeciwnym kierunku. Klacz zaśmiała się i powiedziała oschle:
***
-W przeciwnym kierunku! Jeśli pójdziesz w tamtą stronę droga będzie prosta, równa i napotkasz podczas podróży wiele pięknych i kuszących rzeczy. Będą ci prawić komplementy, pochwały o byle co. Jednak ta droga zaprowadzi cię donikąd. Na sam skrawek świata. Później twoje szanse powrócenia do stada będą niemal równe zeru.
***
Czy ona chciała mi pomóc, czy ja się przesłyszałam... Po co mi o tym mówiła, czemu mnie ostrzegała? Czy ona coś ode mnie chciała... Tyle pytań miałam, ale bałam się je zadać, bo nie wiedziałam czy bezpieczne jest nawiązywanie głębszego kontaktu z Wolf Dark...
***
-Jednakże mam świadomość, że masz wolną wolę i może Twoim wewnętrznym pragnieniem jest dojść donikąd. Jeśli tak to nie przeszkadzam. Jednak na końcu jest nieprzyjemnie. Bardzo nieprzyjemnie...
***
-A skąd ty to wiesz...
Czy ona tam była? Jeśli tam była to znaczy, że kiedyś szła już tą ścieżką... Ale mówiła, że potem nie da się wrócić... Więc jak to możliwe... Otrząsnęłam się szybko od tych myśli, ominęłam Wolf Dark szerokim łukiem i poszłam w mam nadzieję właściwą stronę ścieżki... Jednak ta...
***
-Tak byłam i jestem. I wiesz gdzie nią doszłam. Tutaj. Do SBR. Innymi słowy donikąd...
***
-Nie mam ochoty z tobą rozmawiać, bo boję się, że głębszy kontakt z tobą może mi zaszkodzić lub źle na mnie wpłynąć, a teraz wybacz, ale ja już pójdę, bo chcę odnaleźć to twoje jak to mówisz donikąd, czyli inaczej mój dom...
Wolf Dark roześmiała się ironicznie i zatrzymała mnie.
***
-Dla każdego donikąd jest inne. Tam gdzie nigdy w życiu nie myślałeś się znaleźć i żyć. Mój kontakt z Tobą może ci najwyżej ukrócić życie. Kontakt z donikąd jest gorszy. Uwierz mi na słowo...
***
-A wieć dziękuje, chyba...
Ruszyłam w swoją stronę, żeby znaleźć się jak najdalej od Wolf Dark.
***
Nagle nad odwróconą klaczą uniosła się roślina z wielką paszczą. Wielki różowy kwiat uniósł łodygę i już już miał pożreć nic nie świadomą Jenny, gdy odezwałam się do niej:
-Jeśli nie chcesz marnie skończyć to lepiej się odwróć.
Uśmiechnęłam się chytrze, gdy w chwili obrotu klaczy drapieżna roślina błyskawicznie opuściła się w dół udając zwykłe pnącze.
***
-O co ci chodzi!?
-Mi? O nic moja droga...
Nagle zobaczyłam jakiś wielki cień, odwróciłam się i zobaczyłam roślinę, ale nie taką zwyczajną, to była... I wtedy roślina złapała mnie delikatnie zębami, a ja zaśmiałam się i powiedziałam do niej:
-No już, dalej starczy mała, choć już właściwie nie taka mała...
Roślinka puściła mnie, a Wolf Dark spojrzała się na mnie dziwnie.
***
-Za tobą... I przestań bawić się z tą rośliną.- za klaczą błyskawicznie podniosła się pierwsza roślina i zeżarła tą przyjacielską.
Klacz wytrzeszczyła patrzałki na to dziwo i wyszeptała:
-Doooobraaaa roślinkaaaa nie...Nie rób tego!
Roślina mięsożerna złapała klacz w zęby i rozcięła dotkliwie skórę na szyi.
-Miłej zabawy życzę... - mruknęłam i przemknęłam obok klaczy, wykończonej przez roślinę dusiciela.
***
"Chyba zostanę tu na dłużej..." pomyślałam. Resztkami sił użyłam mocy żywiołu i pokonałam krwiożercze rośliny. Nie miałam już siły, więc zasnęłam, myśląc co mnie spotka następnego dnia, tylko o co chodziło WD z tymi dziećmi i gdzie jest moja rodzina i skąd tu te rośliny? Pozostało jeszcze tyle pytań bez odpowiedzi...
C.D.N.

Od Rose: Jenny, -10zr za przekroczenie granic. Chyba dobrze się rozumiemy ;_:

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz