poniedziałek, 22 kwietnia 2013

Od Rose - CD historii Silvera

- To dobry pomysł - powiedziałam. Miałam ochotę go przytulić, ale nie mogłam w tej chwili. Patrzyłam na wojowników, którzy tak mocno się ściskali, że nie mogli oddychać. My, alfy, byliśmy na przodzie. Bałam się odwrócić, by ich obserwować, gdyż ktoś by mógł mnie zaatakować zza pleców.
- Musimy złapać tego, który zrobił krzywdę Delicate i Wei!
Bałam się zamknąć oczy, ale byłam wystarczająco skoncentrowana. Rozkraczyłam się trochę i przyłożyłam mocno kopyta do wilgotnej ziemi, która wchłonęła je powoli i na kilka milisekund zaświeciła swoim kolorem. Wyczuwałam teraz wszystko jak radar. Moje kopyta wysyłały szybko fale do każdego zakamarka, nawet tam, gdzie sokoli wzrok nie sięga.
- Czujesz coś? - pytali.
Starałam się ignorować ruchy naszych członków.
- Czuję tylko was... - mruknęłam. 
Lecz nagle cicho krzyknęłam:
- Szafir! Oddychaj normalnie... 
Nie oderwałam wzroku od mych kopyt.
- A-a-ale Ro-rose... Ja oddycham normalnie i jestem tu...
Rozszerzyłam źrenicę. Następne falę zaczęły uderzać o grupkę koni i szczególnie jednego wśród nich... Coraz szybciej, szybciej...
- JEST WŚRÓD WAS! - krzyknęłam, przewracając się i rżąc.
Wojownicy zaczęli stawać dęba i tylko jeden z nich stał nieruchomo. Zmienił oczy na czerwone.
Silver prawie zemdlał. Wystrzelił z nozdrzy płomyki ognia, jednak one dosłownie przeleciały przez nieznajomego...
Mieliśmy już podejrzenia, kto to jest, jednak nie odważyłam się nawet o tym pomyśleć.
- Duchu, odejdź... - ktoś powiedział. Był to jeden z wojowników, leżących pod jego ledwowidzialnymi, potężnymi nogami - Level. Poczuł jego wzrok. Wróg podniósł kopyto i wolno zamachał nim nad pyskiem konia. - Proszę, nie zabijaj mnie! Proszę! 
Chwila ta wydawała się być wiecznością. 
Wreszcie noga podniosła się lekko do góry i już było wiadomo, że niedługo wymierzy naszemu zabójczego kopniaka. A ja, Rose, Silver i inni, nic nie mogliśmy zrobić. Po prostu nas sparaliżowało.
I tak, zrobiłby to, na zawsze zmasakrował pysk ogiera, gdyby nie Country... W ostatniej chwili podniósł łeb i odruchowo, w ostatniej chwili, utworzył wokół konia tarczę ochronną z wody. Owszem, duch przebił ją bez trudu i Level poczuł mocne uderzenie, jednak woda spowolniła atak zaskoczonego, przez co było to mniej bolesne oraz zmieniła o kilka centymetrów kierunek zabójcy. Gdyby nie to, wojownik dostałby w oko bądź czoło, a tu dostał tylko w ucho. Było czerwone, ale o nie był powód do płaczu członka. 
Ogier błyskawicznie wyskoczył do pozostałych i nawet zniknął, kryjąc się. 
Nie była to wielka przeszkoda dla konia, który sam po części jest niewidzialny, ale podczas gdy ten wyszukiwał go wzrokiem, Silver wskoczył na jego grzbiet. Rozmachnął się i kopnął go kopytem. A właściwie wbił je tylko w jego gęstą parę... 
- Ej! - krzyknął. - Zobaczcie! Walcie go kopytami! On znika!
Już się za to zabrali, ale robili to może przez ledwo dwie sekundy. Rozśmieszony duch uniósł się nad ziemię i zniknął, pozostawiając za sobą czerwony, jak jego paczałki (xD), dym.
---
- Chyba go nie pokonaliśmy - mówiła Rose, gdy wracali. - Na dziś już koniec przygód.
Level potrząsnął głową. Ucho nadal piekło.
- Mam nadzieję, że nie wróci.
Oby... Nigdy więcej.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz