Spacerowałam spokojnie po Pewnym Lesie. Wiosna budziła się do życia, więc tradycyjnie było trzeba iść i ją pooglądać. Ptaki cudnie śpiewały, kwiaty powoli rosły, a zapach mojego ukochanego deszczu unosił się w powietrzu. Czułam się wspaniale. Już od dawna nie byłam tak szczęśliwa. Galopem ruszyłam przed siebie. Po około piętnastu minutach byłam już na miejscu. A dokładniej na najwyższym wzniesieniu w okolicy. Uwielbiałam to miejsce. Znalazłam je już pierwszego dnia w stadzie. Stąd było widać całą najbliższą okolicę. Ujrzałam źrebaki bawiące się w wodzie i konie, które się ścigały. Było też widać granice stada. Posiedziałam tam z dobre dwie godziny i siedziałabym jeszcze dłużej, ale robiło się już późno, a wiatr był tutaj lodowaty. Leniwym stepem ruszyłam w drogę powrotną. Jednak szybko się ściemniło. Wybrałam, więc drogę na skróty przez Opuszczone Pastwisko. Nie lubiłam tego miejsca, ale trudno się mówi. Po niedługim czasie byłam już na miejscu. Mgła pokrywała całą powierzchnię tego miejsca, a wiatr był nieprzenikliwie zimny. Zimny... Wręcz lodowaty. Chciałam się stąd jak najszybciej wynieść, ale ujrzałam kępę kwiatów. Podeszłam bliżej i nie mogłam uwierzyć własnym oczom. W głebi tak "straszmego" pastwiska było cudnie. Podziwiałam ten widok przy świetle księżyca z godzinę. Jednak w pewnym momencie poczułam, że ktoś mnie obserwuje. Zaczęłam iść w stronę łąki, już tej prawidłowej. Jednak wiedziałam, że ktoś mnie śledzi, idzie za mną. Przyśpieszyłam kroku i ten ktoś też. W ułamek sekundy przeszłam do cwału i momentalnie znalazłam się po za Opuszczonym Pastwiskiem. Ten ktoś mnie już nie śledził, nie wyczuwałam niczyjej obecności. Powiem szczerze, że się bałam.
***
Tej nocy nie mogłam spać. Udałam się z pomocą do Rose. Ona jeszcze nie spała. Na szczęście. Podeszłam do niej i zapytałam się:
-Rose...
-Tak?
-Opowiesz mi wszystko co wiesz o Opuszczonym Pastwisku?
-Opuszczonym Pastwisku?
-Tak...
<Rose C.D.>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz